Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Nie oglądają telewizji z wyboru

Mieli dosyć serwowanej z ekranu ogłupiającej papki. Uznali, że oglądając telewizję, więcej tracą niż zyskują. Dla jednych to bunt przeciwko kiepskiej ofercie programowej głównych stacji, dla innych sposób na zdobycie wielu godzin do twórczego wykorzystania.

/MWMedia

"Szklana pogoda - szyby niebieskie od telewizorów" śpiewała Małgorzata Ostrowska. Ale ten widok przestaje być tak powszechny. Do nieoglądania telewizji przyznaje się coraz więcej osób publicznych, m.in. krakowska poetka Ewa Lipska i pisarz Andrzej Stasiuk. Ten ostatni pozbył się odbiornika już ponad 20 lat temu. "Telewizyjne gówno nie jest mi potrzebne" - stwierdził kiedyś dobitnie. Przesadził, czy może trafił w sedno?

Poziom deski klozetowej

Programy głównych polskich stacji specjalnie się od siebie nie różnią. Zarówno kanały telewizji komercyjnych jak i tej z Woronicza zalewają nas przez cały dzień odmóżdżoną papką. Główne bloki to: telewizja śniadaniowa, seriale, talk-show, programy taneczne, a do tego trochę niskiego lotu publicystyki oraz sportu. Ambitniejsza publicystyka, jak choćby program Bronisława Wildsteina, nie może doczekać się nawet stałej godziny emisji i ostatecznie ląduje o porach, kiedy pracujący Polacy już śpią (np. 6 kwietnia o 23.45). Podobny los spotyka co lepsze filmy fabularne i dokumentalne, np. film "Katyń - Ludobójstwo i propaganda" Dwójka wyemitowała o 22.55.

Argentyński pisarz Julio Cortazar napisał, że telewizja kurczy zdolności ludzi do zachwytu i przemienia ich "w biernych użytkowników, niewiele różniących się od psów, które żrą swoje żarcie, nie wiedząc ani jak, ani po co zostało ugotowane i doprawione".

Aby przekonać się o ogłupiającej zawartości programowej stacji wystarczy obejrzeć dowolny odcinek z bloku telewizji śniadaniowej. Włączam przypadkowy program Dwójki "Pytanie na śniadanie". Na początek horoskop, który pozwala odpowiednio podejść do rozpoczynającego się dnia. A więc przesłanie dla ludzi spod znaku Wagi: "Wenus i słońce cię wspierają. Masz dobrą passę. Osobom bliskim i kochanym poświęć dzisiaj więcej czasu. Zaprowadź partnera na spotkanie ze sztuką". No, skoro wspiera nas sama Wenus, to naprawdę można z werwą wybrać się do muzeum. Ale co ma zrobić np. prezes dużej korporacji spod znaku Ryb, który przeczyta przed zebraniem zarządu: "Trwa okres, kiedy twoje pomysły nie świadczą o dobrym rozeznaniu w realiach. Człowiek zmęczony działa na oślep, a intuicja go zawodzi. Wystrzegaj się dzisiaj podjęcia zwłaszcza decyzji sercowych!"?

Prowadzący - Marzena Rogalska i Łukasz Nowicki - inicjują wzniosły intelektualnie temat: kaprysy gwiazd. Z materiału dowiadujemy się np., że wokalista Elton John podczas tras koncertowych oczekuje, by w jego apartamentach były paprotki. Z kolei w pomieszczeniach, w których przebywa wokalistka Jennifer Lopez powinny być białe lilie. Piosenkarka Madonna żąda podobno codziennie wymiany deski klozetowej. W ramach rozwinięcia ważnego społecznie materiału w studiu "Pytania na śniadanie" pojawiają się redaktorki prasy kolorowej.

"Gwiazdy są po to, żeby wzbudzały nasze emocje, żebyśmy im zazdrościli, wzruszali się, oburzali, mieli o czym pogadać przy stole. I to świetnie, że gwiazdy takie są" - analizuje głęboko Agnieszka Prokopowicz z tygodnika "Party".

Wniosek: Bez światłych tematów z telewizji śniadaniowej nie mielibyśmy o czym porozmawiać przy stole.

"Są ludzie, którzy mają o czym myśleć niezależnie od tego, co im się wciska. Ja mam ciekawe życie i telewizor guzik mnie obchodzi" - warto w tym miejscu jeszcze raz zacytować Andrzeja Stasiuka.

Nim minie 20 minuta programu "Pytanie na śniadanie" prowadzący zdążą wypromować nową pigułkę "po", która działa nawet do 5 dni po stosunku i rzekomo wcale nie jest środkiem wczesnoporonnym oraz "balonik wewnątrzżołądkowy" służący odchudzaniu. Wystarczy? Jak widać oddanie telewizyjnej Dwójki SLD przynosi soczyste owoce.

Intelektualne wzdęcie

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz nie ogląda telewizji już od ośmiu lat. Czy polityk może żyć, nie śledząc tego, jak jest pokazywany w telewizji?

Zależało nam na tym, by nie były wychowywane przez telewizję, która jest silnym magnesem i tak wciąga, że aż pochłania. Oczywiście, można kontrolować czas spędzany przed telewizorem, ale jak wiadomo dzieci stosują różne fortele, stąd rozwiązanie radykalne.

- Jestem dowodem na to, że może. Politycy lubią siebie oglądać. Mnie wystarczy, że napatrzę się na siebie rano w lustrze przy goleniu. Wspólnie z żoną zdecydowaliśmy, że rezygnujemy z telewizji zanim zostałem prezydentem Wrocławia. Chodziło o zdrowie psychiczne naszych dzieci - mówi "TS" Rafał Dutkiewicz. - Zależało nam na tym, by nie były wychowywane przez telewizję, która jest silnym magnesem i tak wciąga, że aż pochłania. Oczywiście, można kontrolować czas spędzany przed telewizorem, ale jak wiadomo dzieci stosują różne fortele, stąd rozwiązanie radykalne. Dzięki temu dużo chodziłem z dziećmi do kina, co wyszło nam na dobre.

Prezydent Wrocławia zastrzega, że jest zapalonym internautą, więc potrzebne informacje czerpie z sieci. - Nie dzwonię po znajomych, żeby zapytać jak wypadłem w telewizji. Nad tym czuwają moi współpracownicy.

Zmorą publicznej telewizji są wiecznie żywe filmy i seriale sprzed lat, np. o człowieku, przed którym, jak głosi zapowiedź, "drżała cała III Rzesza. Hans Kloss - dla niego stawka jest zawsze większa niż życie". Chęć wyrzucenia odbiornika przez okno z pewnością u wielu wzbudza pasmo reklamowe. Bo ile razy dziennie można słuchać takiego dialogu:

"- Cześć, co słychać?

- Czuję się taka wzdęta. Pewnie to życie w pośpiechu i nieregularne posiłki. Przepraszam, ale czuję, że mój brzuch jest jak balon".

Albo pytań: "Domowe sposoby na leniwe jelita są zbyt uciążliwe?".

Marnotrawienie czasu

Za szkodliwy uważają wpływ telewizji ortodoksyjni wyznawcy judaizmu. - Nie pozwalamy dzieciom oglądać telewizji i sami też się od niej separujemy. Nie oglądamy zdjęć, na których dotykają się kobieta z mężczyzną, scen przemocy czy zabijania. To są rzeczy zupełnie niepotrzebne i nie chcemy zaśmiecać tym umysłów dzieci. Poza tym jest to wbrew naszym przekonaniom religijnym - mówi "Tygodnikowi Solidarność" Ruth Sośnicka z Centrum Żydowskiego Chabad Lubawicz Polska. - Dbamy o to, by w publicznych miejscach się nie dotykać, bo jest to sfera zarezerwowana dla małżeństw. Telewizja epatuje nagością, a my stawiamy na skromność relacji, skromność samego siebie. Zresztą oglądanie telewizji to jest marnotrawienie czasu. Telewizja prezentuje niestosowne tematy i obrazy, które są niepożądane i dla nas, i dla naszych dzieci.

Dodaje, że nie bez znaczenia jest aspekt psychologiczny - wedle badań telewizja ogranicza kreatywne myślenie u dzieci, zabija wyobraźnię.

- W religijnych dzielnicach nie znajdzie pan w domach telewizorów, a nawet komputerów. Nam szkoda na to czasu. Ten czas, który ludzie przeznaczają na oglądanie telewizji, my poświęcamy na czytanie Tory - podkreśla Ruth Sośnicka.

Telewizja pogarsza samopoczucie

Użytkownik internetu jest mniej zależny od tego, kto układa program. Sam dysponuje czasem. Internet wyrabia nawyk aktywności umysłowej przez swoją interaktywność. To medium trenuje umysł krytyczny.

Do nieoglądania telewizji przyznaje się coraz więcej młodych ludzi. I nie jest to przejściowy snobizm. Karol "Zal" Zalewski na swoim blogu wyjaśnia: "Dlaczego nie oglądam TV? Odpowiedź jest prosta. I nie mam tutaj nawet na myśli kretyńskich i niesamowicie długich bloków reklamowych, programów przeznaczonych dla ludzi opieszałych intelektualnie, wszechobecnej polityki i polityków czy dezinformacji i subiektywizmu. Pomijam również to, iż czas spędzony przed telewizorem to czas skrajnej bezproduktywności - wylicza. - To, co mnie boli, to klęski żywiołowe, wypadki, śmierć i szeroko pojęte nieszczęścia. Żyjemy w kraju, który liczy sobie ponad 38 milionów obywateli. Przy tak dużej liczbie osób nie sposób, aby nikt nie umarł. Nie rozumiem jednak dlaczego stacje telewizyjne bombardują widzów informacjami na ten temat. To coś w stylu: motocykl wbił się w cysternę, czteroosobowa rodzina zginęła podczas jazdy samochodem, czy też 20 osób rannych w zderzeniu autobusu ze słupem telefonicznym. Ludzie zaczynają nabierać przeświadczenia, iż wszystko wokół nich jest niebezpieczne, smutne i przykre. To paranoja! Oglądanie telewizji zobojętnia i zdecydowanie pogarsza samopoczucie".

Ale antropolog kultury dr Mirosław Pęczak zwraca uwagę, że często jedno medium zostaje zastąpione przez inne. - To nie jest kwestia buntu młodych. Po prostu młode pokolenie jest pokoleniem internetowym. Wkraczamy w erę multimediów, w której telewizja jest tylko jednym z wielu możliwych wyborów. Oni czerpią wiedzę z internetu. Odchodzą od telewizji, ale dokładnie te same funkcje realizuje internet. Wszystko więc zostaje po staremu.

Telewizja pozostaje głównym medium dla średniego i starszego pokolenia. A jeśli chodzi o rozrywki to internet też dostarcza ich wiele.

Mirosław Pęczak: - Użytkownik internetu jest mniej zależny od tego, kto układa program. Sam dysponuje czasem. Internet wyrabia nawyk aktywności umysłowej przez swoją interaktywność. To medium trenuje umysł krytyczny. Pokolenie "minus 30" ma szansę ten umysł krytyczny ocalić, a to z kolei nie pozostanie bez wpływu na wybory polityczne młodych ludzi. Możemy być świadkami nowej, medialnej przepaści pokoleniowej. Ci, którzy nie korzystają z internetu, a mają już ponad 60 lat, mogą mieć za kilka lat trudności w zrozumieniu 25-latków, dla których tradycyjna telewizja nie istnieje.

Krzysztof Świątek

Tygodnik Solidarność

Zobacz także