Rehabilitacji domaga się Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dziesięciu czołowych działaczy opozycji okresu międzywojennego skazano w procesie brzeskim na kary od półtora roku do trzech lat więzienia. Postawiono im zarzut przygotowywania zamachu stanu, którego elementem miał być zorganizowany przez nich w 1930 roku kongres Centrolewu w Krakowie. Przed procesem polityków osadzono w twierdzy brzeskiej, gdzie - jak wynika z ich relacji - byli bici i zastraszani. Skazanych objęła amnestia Rządu Emigracyjnego ogłoszona po wybuchu II wojny światowej. Nigdy nie zostali jednak zrehabilitowani. - Proces działaczy centrolewu jest najczarniejszą kartą w historii II Rzeczypospolitej - uważa poseł SLD Tadeusz Iwiński, który zwrócił się przed miesiącem do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego o rehabilitację skazanych. Z odpowiedzi zastępcy prokuratora generalnego Andrzeja Pogorzelskiego wynika jednak, że w tym przypadku kasacja nie jest możliwa. Furtką do rehabilitacji skazanych jest art. 523 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że jeśli podczas procesu doszło do rażącego naruszenia prawa, przysługuje kasacja od wyroku do Sądu Najwyższego. Zdaniem prokuratora Pogorzelskiego, akta sprawy są jednak zdekompletowane. - Każdy uczeń liceum wie, że proces brzeski miał charakter polityczny. Dowodzenie, że przeprowadzenie rehabilitacji uniemożliwiają niekompletne akta, jest po prostu śmieszne - uważa rzecznik SLD Tomasz Kalita. Sojusz Lewicy Demokratycznej nie składa jednak broni. Jak ustalił serwis internetowy tvp.info, posłowie tej partii rozważają zgłoszenie projektu uchwały sejmowej potępiającej proces brzeski. Kroki prawne rozważa też Polskie Stronnictwo Ludowe, które również domaga się rehabilitacji skazanych.