Na tydzień przed wyborami ogłosiliśmy konkurs na najbardziej absurdalne obietnice wyborcze A.D. 2007. Przysyłaliście najróżniejsze propozycje - od hasła Samoobrony "O prawdę i godność", poprzez "100 konkretów" LiD, aż po zaskakujące liberalne oblicze Romana Giertycha, maszerującego pod rękę z Januszem Korwin-Mikke. W dwóch przypadkach byliście jednak wyjątkowo zgodni - powracających niczym bumerang trzech milionów mieszkań Prawa i Sprawiedliwości oraz cudu gospodarczego "na miarę Irlandii" Platformy Obywatelskiej. Odświeżane trzy miliony Już dwa lata temu partia braci Kaczyńskich szła po władzę z szumnym hasłem wybudowania trzech milionów mieszkań. Na zrealizowanie tej obietnicy asekuracyjnie dano sobie 8 lat (zastanawia "skromność" twórców pomysłu przekonanych, że przetrwają w polskich warunkach dwie kadencje...). Mimo to mieszkań jak nie było tak nie ma, a jeśli jakieś place budowy są, to tylko ściśle tajne. Jarosław Kaczyński doskonale jednak wie, kto storpedował plany PiS. - Ciągle nam ten program wypominają, mówią o tych trzech milionach mieszkań. Oczywiście tego nie da się zrobić od razu. Myśmy w Ministerstwie Budownictwa mieli panów z Samoobrony, więc był wielki kłopot - mówił na tydzień przed zakończeniem kampanii premier. Znane przysłowie przypomina jednak: wina zawsze leży po dwóch stronach (żony i teściowej). W przypadku trzech milionów mieszkań "druga strona" to bynajmniej nie PiS, ale... Platforma. - Pan mnie pyta o program na 8 lat po dwóch latach. Wszystko zostało przygotowane, tylko wyście nie chcieli uchwalić ustawy - grzmiał premier podczas debaty Tusk-Kaczyński. Nasz konkurs pokazał jednak, że takie tłumaczenie Was nie zadowoliło. Chcieliście namacalnych dowodów, a nie przerzucania winy. Jasne było, że dwa razy nie dacie się nabrać na tę samą - nieświeżą już - kiełbasę. Kto zresztą miałby te mieszkania wybudować - pytaliście - skoro ślady ostatniego polskiego murarza i tynkarza już dawno zatarł irlandzki deszcz?