Radosław Sikorski. Do nowego wojska weszliby komandosi ze słynnej jednostki GROM i specjalnego pułku z Lublińca, a najprawdopodobniej także komandosi z jednostek specjalnych Marynarki Wojennej. Niewykluczone, że powstałyby też nowe jednostki. Komandosi byliby wtedy elitą polskiej armii, trzonem wojsk wysyłanych na zagraniczne misje. - Jednolite dobrze przygotowane wojska specjalne są dla nas niezbędne. Stąd pomysł oddzielenia ich od innych rodzajów wojsk - mówi dziennikowi rzecznik MON Piotr Paszkowski. Projekt ustawy, którą jutro zajmie się Sejm przewiduje, że komandosi będą mieli większą autonomię niż piechota czy marynarka. Wojska specjalne miałyby osobne dowództwo. Dla porównania: wojska lądowe czy siły powietrzne w najważniejszych sprawach będą podlegać połączonemu dowództwu operacyjnemu, a wojska specjalne już nie. Projekt nie podoba się opozycji. - To robienie sztucznych podziałów i bałaganu - uważa były szef MON Bronisław Komorowski z PO. - Jednostki specjalne powinny działać tak jak dotychczas - dodaje. Wojskowi eksperci uważają jednak, że Polska potrzebuje nowych wojsk. - Taki wniosek zapisaliśmy w strategicznym przeglądzie obronnym. We wszystkich nowoczesnych armiach świata jednostki specjalne mają coraz większe znaczenie i są rozwijane - mówi "Rzeczpospolitej" główny autor przeglądu i były wiceminister w MON Andrzej Karkoszka. MON chce, żeby komandosi stanowili nawet 2 proc. polskiej armii -byłoby ich wtedy ponad 2 tys.