"Albo jest to kwestia wewnętrzna rosyjska, albo reakcja na nastroje w Polsce, bo za dużo się u nas źle mówi o postawie Rosjan w badaniu katastrofy smoleńskiej" - powiedział Miller i dodał: "Mamy dziury na tyle istotne, że nie możemy się poważyć na końcowe ekspertyzy. Możemy się domyślać pewnych rzeczy, ale komisja domyślać się nie może, musi wiedzieć". Minister Miller podkreślił, że z prac polskiej komisji wynika, iż lista przyczyn katastrofy będzie długa: "Dlatego informacje o lotnisku w Smoleńsku: o ludziach tam pracujących 10 kwietnia, o urządzeniach, w które lotnisko było wyposażone, i procedurach lotniczych, jakie obowiązują w Rosji, są dla nas niezbędne". "Nasza komisja praktycznie skończyła prace nad dostępnymi informacjami. Teraz musimy poczekać na przesyłkę z Moskwy" - wyjaśnił Miller. Szef MSWiA zaznaczył również, że u przewodniczącej MAK interweniował Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Domagał się, by jako przedstawiciel Polski został dopuszczony do wszystkich dokumentów i czynności komisji. "Jego zdaniem rosyjska komisja nie daje mu możliwości skorzystania z pełnego zakresu uprawnień gwarantowanego konwencją chicagowską jako akredytowanego przedstawiciela Polski" - dodał Miller.