"U nas nikt na poważnie nie wierzy, że katastrofa w Smoleńsku jest rezultatem zmowy waszego premiera z naszym po to, by zabić prezydenta Kaczyńskiego. Oczywiście, część naszego społeczeństwa choruje na rusofobię i ksenofobię. Wolność jest przecież dla wszystkich - dla mądrych, głupich i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, że nie ma niepodległej Polski, ale jest rosyjsko-niemiecki projekt. To ludzie z zoo z bezrozumnym antyrosyjskim kompleksem. Pytają: czemu Tusk pozwolił Putinowi siebie objąć?" - mówi w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika Michnik. Za kogo uważa pan siebie, panie Michnik? - pyta gazeta. "Jestem Polakiem żydowskiego pochodzenia. Odmówiłem emigracji do Izraela, a żydowska diaspora w Ameryce w ogóle mnie nienawidzi i nie uznaje za swego" - odpowiada redaktor naczelny "Gazety Wyborczej". "Antysemitom Żydzi nie są potrzebni, im potrzebny jest problem żydowski. Dokładnie tak jak rusofobów nie interesują Rosjanie. Im potrzebny jest problem rosyjski jako straszak" - mówi Michnik. Michnik odpowiada rusofobom: "skąd do Polski ostatni raz przyszła wolność? Nie z Waszyngtonu czy Paryża, ale z Rosji, po pieriestrojce". Redaktor naczelny "GW" zaprzecza, by Rosja była państwem totalitarnym, jak twierdzą jego rosyjscy przyjaciele. "Z zawodu jestem historykiem i pamiętam, czym było państwo totalitarne w Rosji. To, co widzimy w Rosji, to jest liberalny autorytaryzm. To wielki postęp w porównaniu ze Stalinem i z Breżniewem" - twierdzi Michnik.