Kampania wyborcza koncentruje się na kandydatach na prezydenta Łodzi. To oni występują na wiecach, konwencjach, ulotkach i - co tu dużo mówić - w mediach. Im pomagają całe sztaby. A tymczasem kandydaci na radnych po cichutku odwalają swoją mrówczą pracę, korzystając z pomocy rodziny i przyjaciół. "Gazeta Wyborcza" opisuje przygody kandydatów na radnych. Tomasz Kacprzak, kandydat PO, wstaje o godz. 5. Prasuje koszulę, szykuje ulotki i przed godz. 7 idzie na przystanek autobusowy przy Piaskach, by rozmawiać z łodzianami jadącymi do pracy. Kandydat ŁPO na radnego Michał Król zdecydował się na metodę chodzenia od drzwi do drzwi. Wędruje po blokach na Retkini i przekonuje do siebie wyborców. Znakomity pomysł na kampanię ma Marcin Barański, znany księgarz z księgarni Nike, startujący do Rady Miejskiej z "Lepszej Łodzi" Waldemara Bohdanowicza. Wydrukował gazetę z reprintem pierwszego planu Łodzi z przełomu 1918 i 1919. Cała gazeta poświęcona jest życiu mieszkańców Łodzi w czasie I wojny światowej. Kandydat opisuje jak wyglądał 11 Listopada 1918 r. w Łodzi i pierwsze wybory samorządowe w 1917 r. Marcin Barański przygotował gazetę specjalnie na Święto Niepodległości. To prawdziwy biały kruk wśród ulotek wyborczych. W formie żartu przygotował swój materiał Tomasz Sadłecki, kandydat "Lepszej Łodzi". Jego ulotki i wlepki mają zaskakujące hasła: "Twój samochód będzie palił dwa razy mniej, jeśli zagłosujesz na Tomasza Sadłeckiego". Obok stempel "Bzdura". Kandydaci w łodzi prześcigają się w pomysłach, jak zdobyć zaufanie wyborców.