"Lekarze i nauczyciele nie mogą strajkować"
Nie wszyscy mogą strajkować - mówi w wywiadzie dla "Dziennika" kardynał Stanisław Dziwisz i przypomina, że są grupy, które nigdy nie powinny w ten sposób protestować.
Zalicza do nich służbę zdrowia, nauczycieli i tych, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo i podstawowe funkcjonowanie państwa.
"Dziennik": Obecnie w Polsce dochodzi do licznych strajków. Jak ksiądz kardynał ocenia te protesty z punktu widzenia nauczania Kościoła?
Kard. Stanisław Dziwisz: Nauka społeczna Kościoła rozwiązuje ten problem, podając warunki moralnej godziwości strajku. W tak postawionym problemie należy odpowiedzieć na elementarne pytania: czy żądania strajkujących są słuszne i możliwe do spełnienia w bieżącej kondycji rozwojowej przedsiębiorstwa i czy zostały wyczerpane wszystkie prawne drogi, aby właściwe żądania strajkujących miały szanse realizacji przez pracodawcę. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że strajk zawsze traktowany jest jako środek ostateczny w rozwiązywaniu trudnych spraw.
Protesty powodują często destabilizację struktur państwa, np. strajki lekarzy i pielęgniarek prowadzą do zamykania niektórych oddziałów, co z kolei wiąże się z zagrożeniem życia chorych. Jakie są granice protestu z moralnego punktu widzenia?
Istnieją trzy kryteria, w świetle których ocenia się moralną godziwość strajku. Należą do nich: słuszna przyczyna, czyli żądania pracowników same w sobie muszą być słuszne i uzasadnione. Następnie brak pokojowej możliwości rozwiązania konfliktu i wreszcie ważność motywów. Oznacza to, że racje, dla których walczą ludzie pracy, powinny przerastać szkody, jakie strajk może wyrządzić nie tylko pracownikom, ale także zakładowi pracy. Chodzi o to, że wygórowane żądania mogą doprowadzić do upadku przedsiębiorstwa, pociągając za sobą utratę pracy przez wszystkich pracowników. Nauka społeczna Kościoła w tej materii proponuje, aby rzeczowa ugoda i kompromis były właściwymi punktami odniesienia w trudnych sytuacjach konfliktowych. /.../
Misją Kościoła jest angażowanie się po stronie słabych i ubogich. Dlaczego w sporze między strajkującymi a rządem nie wspiera słabszych, a więc protestujących?
Pański zarzut jest bezpodstawny. Kościół niejednokrotnie zabierał głos w różnych sprawach społecznych. Nie zawsze jednak o tym głosie się mówi, gdyż często nie jest on głosem popularnym. Poza tym - w świetle nauki społecznej Kościoła - są pewne grupy zawodowe, które nigdy nie powinny strajkować, z powodu typu służby społecznej. Do tego typu społecznej służby należą wszystkie te zawody, które dotykają wprost samego człowieka. Mam na myśli nade wszystko służbę zdrowia, nauczycieli i tych, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo i podstawowe funkcjonowanie państwa. Dlaczego? Bo szkody, jakie przynosi strajk wymienionych grup zawodowych są zawsze większe od spodziewanych efektów. Często uderza nie tyle w pracodawcę - gdyż on zazwyczaj daje sobie radę - lecz w osoby powierzone jego opiece. Kościół w takich sytuacjach może być mediatorem pod warunkiem, że zostanie poproszony przez obydwie strony sporu.
Warto dodać, że pole do popisu w takich sytuacjach mają związki zawodowe, które niestety niejednokrotnie bardzo się upolityczniają, tracąc na zaufaniu. Z pewnością pamiętamy słowa Jana Pawła II wygłoszone na placu św. Piotra w Rzymie, a skierowane do wszystkich trzech przywódców NSZZ Solidarność o upolitycznieniu związku. Papież zaapelował wówczas, aby związek ten powrócił do swoich pierwotnych korzeni. /.../
INTERIA.PL/PAP