do samorządów Trójmiasta o zestawienie transakcji sprzedaży nieruchomości m.in. mieszkańcom w ostatnich 17 latach. Pytany, czy wie, dlaczego stało się to przed wyborami, odparł, że nie, bo nie jest szefem CBA, a dowiedział się o sprawie podobnie jak premier, z mediów. - Wiele procesów, również w zakresie mienia komunalnego, budziło sprzeciw wielu Polaków i dobrze, że wreszcie znalazł się urząd, który nie waha się nawet narazić wpływowym lobby, czy mediom, władzom, środowiskom i te rzeczy sprawdza - mówił Kurski. - To naprawdę wielki dzień dla Polski i Trójmiasta. Jest wreszcie szansa dobrać się do skóry tzw. układowi trójmiejskiemu, który przy pomocy wielu nieformalnych powiązań rządzi w niemałym stopniu trójmiejską gospodarką, sposobem komunikowania się ze społeczeństwem i tak naprawdę uważam, że to bardzo ważny dzień - mówił Kurski. Nie odpowiedział na pytanie, kto jest w "układzie". - Jeśli powiem, kto jest w układzie, to przekaz tego będzie wyłącznie komediowy i ośmieszający. Sprawę, kto jest w układzie muszą wyjaśniać organy ścigania, natomiast my dysponujemy przesłankami, żeby twierdzić, że taki układ może istnieć - wyjaśnił. Dodał, że PiS kierowało do prokuratur liczne doniesienia, ale sprawy były umarzane. Powiedział, że stało się tak m.in. w "niezwykle podejrzanej" sprawie Centrum Haffnera w Sopocie. Zaapelował do mediów, by wspierały działania i nie wytwarzały atmosfery nagonki wokół Biura. Powiedział, że niektóre media wywołują psychozę strachu wokół działań CBA. W jego opinii klucz przyjęty przez CBA w związku ze sprawą nie ma nic wspólnego z polityką i jakąkolwiek nagonką na PO. Świadczy o tym, według niego, np. to, że prezydent Gdyni nie jest związany z PO, a z prezydentem . Zaznaczał też, że powstała dopiero w 2001 r., więc twierdzenie, że kontrola transakcji z ostatnich kilkunastu lat ma na celu walkę z tą partią jest kłamstwem. Przypomniał też, że na początku lat 90. prezydentem Gdańska z Porozumienia Centrum był Franciszek J., który był postacią dość niechlubną. Był skazywany za korupcję. - Chcemy zaapelować do państwa, żeby wokół próby oczyszczenia naszego życia publicznego z korupcji, złodziejstwa, cwaniactwa, przekrętów, które również w oczywisty sposób musiały mieć miejsce w samorządach Trójmiasta, nie tworzyć atmosfery nagonki na jedną partię polityczną - mówił dziennikarzom. W jego opinii tytuł w jednej z gazet: "Podejrzane jest całe Trójmiasto" ma tak naprawdę schować - za plecami tysięcy uczciwych mieszkańców, którzy wykupili np. swoje mieszkania - tych, którzy ewentualnie dokonywali przestępstw. Kurski mówił, że według niego, szczególnie bulwersujące jest stanowisko samorządów Gdańska i Sopotu dot. czasu zestawienia danych, o które prosi CBA. - Z ust m.in. wiceprezydenta Sopotu można usłyszeć, że wymaga to czasu aż do kwietnia, a w niektórych przypadkach do listopada 2008 r. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to jest nonsens - dodał. Według niego, zestawienie można zrobić w ciągu kilku tygodni. - Jeśli tylko jest porządek w papierach. Jeżeli ktoś nie ma nic do ukrycia, to ma porządek w papierach (...) Jeżeli ktoś zasłania się tysiącami mieszkańców Trójmiasta, niemożnością dostarczenia najprostszych danych, rodzi się podejrzenie, że ma się coś do ukrycia - zaznaczał. Prezydent Gdańska napisał m.in., że Jacek Kurski ma chore wyobrażenie o rzeczywistości, a jego "wewnętrzny świat jest zły, jest pełen oszustów, złodziei i cwaniaków". - Wszyscy są w coś ubabrani. Wszyscy, oprócz jedynego Anioła Sprawiedliwości - Jarosława Kaczyńskiego. To niby jego, Kurskiego problem, jego nieszczęście. Ale niestety on ten swój wewnętrzny świat przekłada na świat realnie istniejący. Stąd nieuzasadnione, krzywdzące i bezczelne słowa o tym, że w trójmiejskich samorządach na pewno było cwaniactwo, było złodziejstwo, była korupcja - dodał prezydent Gdańska. Zastrzegł, że nie jestem zdziwiony słowami Kurskiego, bo po kimś takim, można się spodziewać tylko czegoś brudnego. - Szczerze mówiąc żal mi Kurskiego. Nienawiść czyni człowieka bardzo ubogim duchowo - dodał. CBA wystąpiło o dokumenty dotyczące sprzedaży nieruchomości do urzędów miejskich Gdańska, Gdyni i Sopotu. CBA poinformowało, że "absolutnie nie interesuje się danymi osobowymi osób, a jedynie ewentualnymi nieuczciwymi poczynaniami samorządowców". Zaprzeczyło, jakoby zamierzało wykorzystać dokumenty, o których mowa, w kampanii wyborczej.