Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kulczyk pozywa i donosi

Jan Kulczyk nie stawił się przed komisją śledczą. Zawiadomił za to prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Romana Giertycha, a do sądu wniósł pozew przeciw Zbigniewowi Wassermannowi.

/INTERIA.PL

Posłowi śledczemu Giertychowi (LPR) Kulczyk zarzuca, że ten wywierał na niego nacisk, sugerując mu, że będzie "bezpieczny", jeśli przekaże komisji informacje obciążające prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

W oświadczeniu odczytanym dziś przed komisją przez pełnomocnika Kulczyka, Jana Widackiego, biznesmen pisze: "Wysoka Komisjo, wedle uchwały Sejmu zadaniem Komisji jest wyjaśnienie wydarzeń związanych z PKN Orlen. Tymczasem, jeden z członków Komisji, poseł Roman Giertych, spotkał się ze mną kilka tygodni temu, dając do zrozumienia, że nie jestem celem czynności śledczych Komisji, a jeśli dostarczę mu informacje kompromitujące urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - cytuję - "mogę czuć się bezpiecznie". Informacji takich nie dostarczyłem i to kolejna przyczyna poczucia zagrożenia. Czy mam nadal wierzyć, że intencją Pana posła jest wyjaśnienie sprawy "Orlenu", czy mam wierzyć, że poseł ten chce bezstronnie i obiektywnie ocenić moje zeznania?".

/INTERIA.PL

Giertych odpiera te zarzuty. Zaznaczył on, że przypadkiem spotkał Kulczyka w sierpniu podczas uroczystości na Jasnej Górze. - Zagadnął mnie, ja mu nie radziłem, aby przedstawił informacje o panu prezydencie czy dawał kompromitujące materiały odnośnie prezydenta. Zdawkowo przekazałem mu informacje, że powinien mówić prawdę, a jeśli jakieś dokumenty chciałby przekazać komisji, zawsze może to zrobić - twierdzi poseł LPR.

Tymczasem mecenas Widacki, który złożył zawiadomienie przeciwko Giertychowi w Prokuarturze Okręgowej w Częstochowie, w wypowiedzi dla dziennikarzy oświadczył, że "gdyby pan Kulczyk nie dysponował dowodami, nie rzucałby gołosłownie takich w końcu poważnych oskarżeń" na posła Giertycha oraz że "dowody będą przedstawione przez pana doktora Kulczyka".

/INTERIA.PL

Z kolei przeciw Wassermannowi (PiS) pełnomocnik Kulczyka złożył w jego imieniu w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o ochronę dóbr osobistych. W uzasadnieniu podaje się, iż poseł Wassermann sugerował publicznie, jakoby majątek Kulczyka miał pochodzić z nielegalnego źródła i że biznesmen o powrocie będzie musiał ponieść odpowiedzialność karną.

W pozwie Widacki cytuje słowa Wassermanna "ja na jego miejscu bym nie wracał" i pisze, iż wypowiedzi posła stanowią "całkowicie bezpodstawne pomówienie Jana Kulczyka o prowadzenie działalności gospodarczej sprzecznie z prawem, uzyskiwanie dochodów z nielegalnych źródeł".

Widacki domaga się od pozwanego złożenia oświadczenia dementującego powyższe sugestie, a także wpłacenia 10 tys. zł na konto Centurm Zdrowia Dziecka.

Pełnomocnik Kulczyka domagał się dziś bezskutecznie odwołania Giertycha, Wassermanna, a także Konstantego Miodowicza ze składu komisji śłedczej.

Kulczyk nie stawił się przed komisją, kolejne wezwanie - na 30 listopada

Dziś przed komisją zamiast Kulczyka stawił się jego pełnomocnik. Prof. Widacki poinformował, że stan zdrowia jego klienta uległ gwałtownemu pogorszeniu. Kulczyk poczuł się gorzej, gdy wracał z USA do Polski na przesłuchanie przed komisją. - W czasie międzylądowania samolotu w Londynie znalazł się w szpitalu - oświadczył Widacki.

Mecenas przekazał komisji pisemną informację o przyjęciu Kulczyka na badania do kliniki w Londynie. John Coltard, kardiolog, który badał Kulczyka w Londynie, nie chciał rozmawiać z polskimi dziennikarzami na temat stanu jego zdrowia. - To sprawa zaufania pomiędzy lekarzem a jego pacjentem - powiedział. Potwierdził przy tym, że Kulczyk przebywa obecnie w szpitalu w Londynie, ale nie chciał wskazać, w którym.

Do 16 listopada Kulczyk ma uzupełnić dokumenty usprawiedliwiające jego dzisiejszą nieobecność przed komisją śledczą. Komisja zdecydowała także, że zwróci się do prokuratora generalnego o zapewnienie Kulczykowi wszelkich środków bezpieczeństwa podczas przesłuchania 30 listopada, na kiedy biznesmen został ponownie wezwany. Posłowie uprzedzili także Kulczyka, że w przypadku ponownego nieusprawiedliwionego niestawiennictwa przed komisją, będą występować o ukaranie go.

W sporządzonym wczoraj w Londynie i odczytanym dzisiaj przed Widackiego oświadczeniu Kulczyk uznał za "obrzydliwe pomówienie" słowa członków komisji śledczej ds. PKN Orlen, którzy wnosili o rozważenie przez prokuraturę możliwości zabezpieczenia jego majątku. "Mój majątek jest legalny" - odczytał z oświadczenia pełnomocnik Kulczyka.

Kulczyk napisał w oświadczeniu: "W obawie o swoje bezpieczeństwo wnoszę, aby przesłuchanie mnie odbyło się w Londynie lub gdzie indziej za granicą". Jako powody swojej obawy wymienił wypowiedzi posła PO Jana Rokity, który - według niego - "sugerował ekstradycję". Wspomniał też o wypowiedzi wiceprokuratora generalnego Kazimierza Olejnika, który - według Kulczyka - najpierw nie wykluczał możliwości postawienia mu zarzutu szpiegostwa, a potem mówił, że nie ma podstaw, by komukolwiek taki zarzut postawić. Sugerował też, że niektórzy politycy chcą z nim postąpić tak, jak z biznesmenem Romanem Kluską, czy jak z b. prezesem PKN Orlen Andrzejem Modrzejewskim, którego zatrzymanie było powodem powołania komisji śledczej.

Posłowie z komisji śledczej zastanawiali się nad tym, co komisja może zrobić w związku z nieobecnością Jana Kulczyka. Zwracali uwagę, że w oświadczeniu Jana Kulczyka zabrakło najważniejszej informacji: dlaczego nie usprawiedliwia swojej nieobecności w sposób przepisany polskim prawem. Antoni Macierewicz (RKN) ocenił, że oświadczenie Kulczyka to "pseudomanifest polityczny".

Roman Giertych uważa, że komisja powinna ukarać Jana Kulczyka za dzisiejsze niestawiennictwo. Pełnomocnik Kulczyka oświadczył, że jego klient "nie obawia się odpowiedzialności prawnej, lecz działań pozaprawnych".

Giertych powiedział dziennikarzom, że komisja może wystąpić do sądu o ukaranie niestawiającego się świadka karą od grzywny aż do aresztu, może też zwrócić się o wydanie międzynarodowego listu gończego. Według Giertycha, te kary porządkowe powinno się stosować z gradacją - poczynając od najłagodniejszych, a zostawiając na koniec te surowsze, gdyby łagodniejsze nie poskutkowały.

/INTERIA.PL

Prof. Widacki mówił reporterom o obawie "działań pozaprawnych" wobec Kulczyka i dlatego wniósł o przesłuchanie go np. w Londynie. - A w Londynie nie ma możliwości działań pozaprawnych? - indagowali dziennikarze. - Są mniejsze. Tam się czuje bezpieczniej. Jest w szpitalu, żeby nie było wątpliwości - odparł prof. Widacki. Na pytanie, co mu jest, adwokat odparł, że "to jest pytanie do pana Kulczyka i jego lekarzy - tajemnica lekarska wiąże lekarza, a pan Kulczyk jeśli będzie chciał to o tym powie".

Widacki wnioskował o odwołanie z komisji śledczej ds. PKN Orlen Romana Giertycha, Konstantego Miodowicza i Zbigniewa Wassermanna. Jego wnioski nie uzyskały jednak w głosowaniu wymaganej większości w komisji.

Zanim Widacki odczytał oświadczenie Kulczyka, komisja rozważała, czy może przyjąć jego pełnomocnictwo. Eksperci zgłosili dwa zastrzeżenia, które jednak nie podważają ważności pełnomocnictwa.

Dr Ewa Gruza z Uniwersytetu Warszawskiego poinformowała komisję, że data pełnomocnictwa Kulczyka dla Widackiego, to 14 października 2004 r. Po sprawdzeniu okazało się jednak, że wezwanie do Kulczyka wysłano dopiero 26 października. Widacki oświadczył, że przyjął pełnomocnictwo dnia 3 listopada. Druga uwaga ekspertów, to znaczki za 15 zł tytułem opłaty skarbowej, którymi powinno być opatrzone pełnomocnictwo. Według dr Gruzy, w tym przypadku nie działa tzw. "prawo ubogich", pozwalające zwolnić udzielającego pełnomocnictwo z kosztów skarbowych. Mec. Widacki zobowiązał się, że w ciągu 3 godzin po zakończeniu czynności z udziałem pełnomocnika, uiści stosowną opłatę.

Gdy eksperci orzekli, że pełnomoctnictwo jest ważne, Widacki przekazał komisji oficjalne zaświadczenie lekarskie z tłumaczeniem i historią choroby Kulczyka. Eksperci orzekli, że przekazane dokumenty to "jedynie wierne tłumaczenie" amerykańskich dokumentów. Podtrzymali jednak, że zaświadczenie to nie spełnia wymogów polskiego prawa - nie ma też stwierdzonego rozpoznania medycznego.

Zdaniem Zbigniewa Wassermanna, wiceprzewodniczącego komisji, to, że Kulczyk nie przybył na wezwanie komisji, może świadczyć o tym, że "wchodzimy w sferę gry prawników, których bronią jest żonglerka przepisami".

Kulczyk został wezwany przez posłów m.in. w związku z treścią dwóch odtajnionych notatek wywiadu - pierwszej autorstwa ówczesnego szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego i drugiej, sporządzonej przez oficera Agencji. Obie dotyczyły spotkania Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w Wiedniu.

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także