Poprzednik odwołanego w ubiegłym tygodniu ministra skarbu Piotra Czyżewskiego, Wiesław Kaczmarek - wg nieoficjalnych informacji - miał polec właśnie przy decyzji, kto i za ile kupi część polskich zakładów energetycznych. Tym kimś był ponoć doktor Jan Kulczyk. Wywołująca tyle emocji grupa G8 to grupa ośmiu zakładów energetycznych. Emocje wokół nich pojawiły się 3 lata temu, kiedy to ich właściciel, Skarb Państwa, rozpisał przetarg na zakup większościowego pakietu akcji grupy. G8 to drugi co do wielkości w Polsce dystrybutor energii elektrycznej, obsługujący 17 proc. krajowego rynku. Tylko jedna z firm, Zakład Energetyczny Toruń SA, to ponad 1,4 tys. pracowników, prawie 30 tys. metrów linii energetycznych różnego napięcia, 8,5 tys. stacji transformatorowych, ponad 400 tys. klientów - gospodarstw domowych i firm - czyli w sumie 2,5 proc. udziału w całym rynku energetycznym w Polsce. W ostatnich 3 latach roczny zysk spółki wyniósł ok. 10 mln zł netto. Dlaczego więc nie udało sie tych akcji korzystnie sprzedać? Dwa lata temu z przetargu wycofał się hiszpański koncern Iberdrola. Zostało trzech chętnych: El Dystrybucja kontrolowana przez Kulczyk Holding, niemiecki E.ON i belgijski Electrabel. Po wprowadzeniu akcyzy na prąd zagraniczni inwestorzy najpierw oferowali mniej pieniędzy za akcje G8, a potem wycofali się w ogóle z przetargu. Pozostał doktor Jan Kulczyk z El Dystrybucją. Ministerstwo Skarbu do dziś nie wyraziło zgody na sprzedaż akcji Kulcztykowi, pytając o to, skąd weźmie pieniądze na zakup pakietu i zapowiadane inwestycje. Za ten pat zapłacił własną głową prawdopodobnie już trzeci minister skarbu. Tymczasem jak donosi dzisiejsza "Gazeta Wyborcza", Przemysław Morysiak, dyrektor departamentu systemu bankowego i instytucji finansowych w Ministerstwie Finansów, którego kandydaturę forsuje premier, nie wypadł najlepiej na sobotnim spotkaniu z władzami klubu SLD. - Niewiele więcej udało się z niego wycisnąć poza stwierdzeniem, że chce przyspieszyć prywatyzację - powiedział "GW" prominentny polityk SLD. Już wcześniej wątpliwości miał wicepremier Hausner, a także szef klubu SLD Krzysztof Janik. Zwłaszcza, że media poinformowały o bliskiej znajomości Morysiaka z Agenorem Gawrzyałem, prawą ręką najbogatszego Polaka Jana Kulczyka. Teraz premier ma nie lada kłopot. Upierając się przy Przemysławie Morysiaku, narazi się na niechęć części własnego klubu - pisze "GW". Według dziennika, wśród kandydatów na ministra skarbu wymieniani są:-szef rady nadzorczej PZU Życie Andrzej Wieczorkiewicz, którego kandydatura wraca jak bumerang, gdy tylko zwolni się fotel któregoś z ministrów gospodarczych;-Jacek Piechota, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki. Jego atutem jest dobra współpraca z wicepremierem Hausnerem, któremu zależy na ministrze, który zacznie wreszcie prywatyzować i zarabiać pieniądze dla budżetu. Podczas sobotniej Rady Krajowej SLD pojawiły się dwie kolejne kandydatury - Leszka Juchniewicza i Jacka Bartkiewicza. Juchniewicz był już wiceministrem przekształceń własnościowych, gdy resortem kierował Wiesław Kaczmarek (1993-96). Bartkiewicz jest prezesem BGŻ i członkiem rady nadzorczej PKN Orlen. W ekipie Marka Belki był wiceministrem finansów w latach 2001-02.