Na swoim blogu ks. Isakowicz-Zaleski nawiązał do ostatniej książki historyka Sławomira Cenckiewicza "Sprawa Lecha Wałęsy". Napisał on, że osobą kryjącą się pod tym pseudonimem jest abp Życiński. Na dowód podał numery akt i nazwiska oficerów prowadzących "Filozofa". Ks. Isakowicz zarzucił Episkopatowi, że nic nie robi, aby wyjaśnić sprawę domniemanej współpracy hierarchy. Pisze, że "Kościelna Komisja Historyczna milczy w tej sprawie, choć wie o tym od dwóch lat. Sam o tym informowałem w styczniu 2007 r. przewodniczącego Episkopatu Polski, ale dostałem tylko jednozdaniową odpowiedź. O sprawie od dwóch lat wie także ode mnie ks. kard. Stanisław Dziwisz, który z tego m.in. powodu publicznie domaga się betonowania akt IPN na 50 lat". Głos w sprawie zabrał rzecznik metropolity lubelskiego ks. Mieczysław Puzewicz. Przypomniał, że z chwilą pojawienia się pierwszych przypuszczeń na temat współpracy z SB, abp. Życiński zwrócił się z prośbą do IPN o zbadanie dokumentów na swój temat i publikację wyników tych badań w biuletynie instytutu. "Nie natrafiono na dokumenty, które mogłyby obciążać księdza arcybiskupa" - oświadczył Puzewicz. Dziesięć miesięcy temu abp Życiński tłumaczył, że "nigdy nie podjął żadnych działań, które można by określić mianem współpracy z SB" - przypomina "Dziennik".