W piątek TVP Info ujawniło nowe nagrania z podsłuchów w restauracji "Sowa&Przyjaciele", na których słychać m.in. księdza Kazimierza Sowę, ówczesnego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, byłego rzecznika rządu Pawła Grasia, byłego szefa BOR generała Mariana Janickiego oraz biznesmena Jerzego Mazgaja. Rozmawiano m.in. o zmianach kadrowych w spółkach skarbu państwa oraz o dziennikach "Fakt" i "Super Express".We wpisie na Facebooku do sprawy odniósł się ks. Kazimierz Sowa. "Nie zamierzam się tłumaczyć z faktu, że czasem spotkam się ze znajomymi przy okazji np. ich imienin. Ani z tego, że mam takich znajomych a nie innych. Powiem więcej, jeśli znajomość wytrzymuje długie lata (a nawet kolejne dekady) to mogę być z tego tylko dumny" - napisał duchowny. "Przepraszam natomiast za ubogą wersję kuchennej łaciny. Po prostu nie należy przeklinać i to nie tylko kiedy jest się księdzem. Nauczka jaką daje życie bywa bolesna ale być może potrzebna" - dodał. "Generalnie sytuacja, w której ktoś podsłuchany musi się tłumaczyć a podsłuchujący pewnie zacierają ręce nie jest normalna. I tego wg. mnie nic nie usprawiedliwia ani nie zmieni. Podobnie jak robienia z tego medialnej hucpy i atakowania przy tym np. mojego brata. Za dobre słowo dziękuję wszystkim, zwłaszcza kolegom dziennikarzom i księżom. A jeśli kogoś stać tylko na hejt i szyderczy śmiech to mu w sumie współczuję" - czytamy dalej we wpisie. "Nikomu nie życzę być podsłuchiwanym bo teraz wiem jakie to niemiłe uczucie, choćby nawet nic z tego nie wynikało" - kończy ks. Sowa. Ksiądz Sowa zgodnie z decyzją metropolity krakowskiego abp Marka Jędraszewskiego ma do końca czerwca wrócić do Archidiecezji Krakowskiej - poinformował w piątek rzecznik prasowy archidiecezji ks. Piotr Studnicki. Ks. Sowa mieszka w Warszawie, ale jest księdzem Archidiecezji Krakowskiej.