KRRiT wtrąca się i cenzuruje
Najwyższa Izba Kontroli źle ocenia działanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. NIK zarzuca Radzie ingerowanie w programy nadawców i nielegalne wpływanie na decyzje o zmianach właścicielskich.
- Te ustalenia kontroli raczej sytuują tę instytucję jako organ, który ogranicza wolność słowa, raczej są to próby stosowania praktyk cenzorskich, a nie stania na straży wolności słowa i prawa do informacji - powiedział szef NIK, Mirosław Sekuła. - Wyniki tej kontroli bardzo nas zmartwiły, bo dotyczą obszaru wolności słowa - dodał.
Przedstawiciele Izby podsumowali dziś na specjalnej konferencji prasowej działalność KRRiT w latach 2001-2003. W tych latach rządził nią Juliusz Braun i Danuta Waniek, ale odpowiedzialność za skandaliczną pracę tej instytucji spada na wszystkich członków, bo KRRiT działa kolegialnie. Jej obecna szefowa Danuta Waniek nie podpisała raportu przedstawionego po kontroli, bo nie zgadza się z ustaleniami Izby.
W przesłanym do prezesa Izby piśmie przewodnicząca KRRiT Danuta Waniek, podkreśliła, że zarzuty NIK są bezpodstawne, bo Izba nie oceniła stanu prawnego, w jakim Rada działała. Waniek zaznaczyła, że kształtowanie przez Radę programów dotyczyło "zaledwie niewielkiej części dobowego czasu nadawania" i nie dotyczyło treści programów, a jedynie form i tematyki.
NIK zarzuciła też Radzie, że decydując o przyznaniu koncesji, wymagała od nadawców, aby zobowiązywali się do nadawania programów np. społeczno-religijnych, publicystycznych itp.
Wiceprezes NIK Zbigniew Wesołowski pytany o to, czy KRRiT nie powinna dbać o to, aby nadawcy nie nadawali na przykład zbyt wielu reklam i muzyki zagranicznej - a więc rzeczywiście wtrącać się w program nadawców - odparł, że Izba może zgodzić się z KRRiT co do intencji, ale niestety Rada nie ma do tego podstaw prawnych.
Tymczasem według Rady, "określanie szczegółowej zawartości programowej ma na celu zapewnienie różnorodności programu radiowego czy telewizyjnego na określonym terenie". "Brak zdecydowanego działania KRRiT mógłby zagrozić otwartemu i pluralistycznemu charakterowi radiofonii i telewizji, a w konsekwencji doprowadzić do ograniczenia pozyskiwania i rozpowszechniania informacji" - czytamy w oświadczeniu Rady.
Na zarzuty NIK, że Krajowa Rada wtrąca się bezprawnie w kwestie właścicielskie nadawców, Rada odpowiada, że ma do tego prawo - gwarantuje jej to ustawa o rtv, która daje jej prawo do cofania koncesji "w przypadku, gdy wpływ na jej wykonywanie zdobędzie inna osoba niż nadawca i jest niezbywalna".
NIK podkreśliła, że zdecydowana część zarzutów odnosi się do okresu, kiedy przewodniczącym Rady był Juliusz Braun (75 proc. badanego okresu). Z tego okresu pochodzi m.in. przykład głosowania na odległość członków Rady w sprawach przyznawania koncesji. Jak powiedział dziś Wesołowski, było to swoiste kuriozum, a polegało ono na tym, że niektórzy członkowie Rady w trakcie głosowania nad koncesją byli nieobecni na posiedzeniu Rady, ale ich głos był ważny. Takie "głosy na odległość" zdecydowały o przyznaniu bądź nieprzyznaniu koncesji w 5 na 30 zbadanych przez Izbę przypadkach.
Wesołowski przedstawiając informację o kontroli podkreślił, że negatywną ocenę Izby może potwierdzać fakt, że działania KRRiT były kwestionowane przez sądy administracyjne, które kilkakrotnie kwestionowały decyzje Rady. Wiceprezes Izby podkreślił jednak, że Rada z czasem "pozytywnie ewaluowała", jeśli chodzi o jej działania.
INTERIA.PL/RMF/PAP