"Kpiący i wesoły" spot PiS
Od soboty emitowany jest nowy telewizyjny spot reklamowy PiS; pojawia się w nim znany z wcześniejszych spotów partii - charakterystyczny pluszak. Bohaterami raklamówki są liderzy PO. - Kpiący i wesoły - ocenia spot specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz. - To próba uderzenia w Platformę Obywatelską - powiedział z kolei poseł PO Sławomir Nowak.
deklaruje, że partia nie będzie brała pieniędzy z budżetu państwa (wypowiedź z września 2005 r. przed wyborami parlamentarnymi). W dalszej scence Schetyna mówi: "Przyjmujemy subwencję budżetową dla partii politycznej" (wypowiedź z listopada 2006 r.). Pluszak gestykulując wyraża dezaprobatę.
, który mówi: "Ostrzegam państwa, pilnujcie swoich portfeli. Dzisiaj naprawdę poważna załoga zabiera się za wasze portfele i wasze zarobki". W tym samym czasie na ekranie pojawia się napis "POważna załoga". Po słowach Tuska pluszak mdleje. Spot kończy napis: "Kampania PiS przeciw obłudzie".
powiedziała w niedzielę, że reklamówki nie widziała i nie będzie jej komentować. Również Schetyna odmówił komentarza w tej sprawie.
ocenił, że reklamówka jest "bardzo słaba technicznie". - To próba uderzenia w Platformę. Nie mam wątpliwości, że to początek kampanii wyborczej PiS - podkreślił.
Jego zdaniem, spot PiS jest potwierdzeniem faktu, że naprzeciwko siebie istnieją "dwa największe, najpoważniejsze ugrupowania antagonistyczne - PO i PiS - kompletnie różniące się wizją państwa, podejściem do uprawiania polityki".
Jak zaznaczył, Platforma zastanawia się, czy odpowie na ten spot. Zapewnił jednocześnie, że PO "będzie się starała, by kampania miała też pozytywny wydźwięk".
Specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz ocenił, że "politycy doprowadzili do reklamowego wyścigu". - Nie korzystają lub nie mają umiejętności wykorzystania innych, lżejszych narzędzi - czyli rozmów z ludźmi, prac w terenie - zaznaczył.
Jego zdaniem jednak, "reklamówka PiS jest ciekawa, dlatego, bo jest wesoła". - Nie ma w niej politycznej smuty, jest reklamówką kpiącą - mówił. - I jest to kpina wymierzona w PO - dodał.
Mistewiczowi zabrakło w spocie "śmiania się z samych siebie". - Gdyby w reklamie nie występował niezidentyfikowany pluszak, ale np. pluszak-kaczor, to taka autoironia byłaby o wiele lepiej odbierana. Wtedy spot wzbudziłby więcej sympatii wobec PiS - uważa.
- Rozumiem jednak, że politycy tradycyjni, tacy XIX-wieczni, jak Jarosław i Lech Kaczyński, z pokładami autoironii mają wewnętrzny problem - ocenił.
Według politologa z Uniwersytetu Śląskiego, dr Marka Migalskiego pojawienie się reklamówki można tłumaczyć na trzy sposoby. - Po pierwsze może być to oczywiście sygnał, że to jest początek kampanii wyborczej, bo to wtedy tego typu reklamówki są jak najbardziej sensowne i przynoszą wymierne korzyści w postaci zbierania głosów wyborczych - tłumaczył Migalski.
Druga możliwa interpretacja faktu, że spot PiS pojawia się teraz to - w opinii politologa - "chęć nacisku na koalicjantów". - To dokładnie odwrotna interpretacja niż ta pierwsza. Wybory wcale nie muszą się odbyć, ale PiS-owi zależy na tym by LPR i Samoobrona myślały, że się odbędą (..). Ta reklamówka ma udawać, że będą wybory, żeby ich przestraszyć - ocenił Migalski.
Trzeci wariant - zdaniem Migalskiego - jest taki, że jest to "standardowa reklamówka, która nie świadczy ani o tym, że wybory będą ani o tym, że ich nie będzie".
- To tradycyjna i absolutnie naturalna walka o podtrzymanie preferencji wyborczych i sympatii, o dokuczenie przeciwnikowi, wykazanie jego słabych punktów - w tym wypadku niekonsekwencji politycznej - powiedział Migalski. Jego zdaniem, gdyby to właśnie ten wariant okazał się właściwy, "byłby faktem świadczącym o tym, że polskie partie zaakceptowały, że kampania wyborcza nigdy się nie kończy".
INTERIA.PL/PAP