"Rosjanie uznali, że lot z 10 kwietnia operował jako cywilny. Natomiast my uważamy, że ostatnia część lotu powinna być zakwalifikowana jako operacja wojskowa i takie też procedury powinny obowiązywać tego dnia w Smoleńsku" - oświadczył Klich. "Jeżeli przyjmiemy, że był to lot cywilny - jak chcą Rosjanie - to w takim przypadku całość odpowiedzialności spada na pilotów. To oni podejmują decyzję o lądowaniu, a wieża jest zobowiązana dostarczyć komplet informacji. W przypadku lotów wojskowych - w zależności od obowiązujących procedur - których, przypomnę, cały czas nie posiadamy, odpowiedzialność kontrolera ruchu zwiększa się. Szczegóły i uzasadnienie takiej, a nie innej kwalifikacji lotu MAK ma przedstawić w raporcie końcowym" - powiedział Klich. Odnosząc się m.in.do treści rozmów między kontrolerami lotu na lotnisku w Smoleńsku (strona polska dysponuje już kopiami nagrań tych rozmów), Klich mówi, że zawierają one bardzo dużo niezwykle wartościowych informacji. "Jest też niestety bardzo dużo braków - rozmowy zgrywane z tła ciężko zrozumieć. Jednak materiały z samej tylko korespondencji radiowej i rozmów telefonicznych są bardzo ważne. Dotyczą możliwości próby podejścia do lądowania do wysokości decyzji polskiego tupolewa. Panujące wówczas warunki pogodowe było kompletnie poniżej minimalnych. Nie mogę jednak wchodzić w szczegóły rozmów" - powiedział rozmówca gazety. "Zadałem w tej sprawie szereg pytań stronie rosyjskiej i mam nadzieję, że odniosą się do tego w raporcie" - powiedział Klich. Zapytany czy kontrolerzy kontaktowali się z Moskwą, rozmówca "Polski The Times" odpowiedział, że trudno to ustalić, kontrolerzy i ich rozmówcy posługują się kryptonimami, ale na pewno był to jakiś ośrodek nadrzędny". "Chciałem ustalić nie tylko tożsamość, lecz także funkcję tych osób i ich rolę w całym procesie podejmowania decyzji. Nie dostałem odpowiedzi. Powtórzę: liczę, że Rosjanie pokażą to wszystko w raporcie" - mówi E. Klich. Forum: Czy Rosjanie przyczynili się do katastrofy?