"Kłamczucho", "złodzieje". Komentarze po incydencie we Wrocławiu

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

We Wrocławiu przeciwnicy rządu zatrzymali Ewę Kopacz i obrzucili premier nieprzyjemnymi epitetami. "Ja to przyjmuję jako coś naturalnego, ponieważ to jest wpisane w wolność i w demokrację" - oceniła Kopacz.

Ewa Kopacz we Wrocławiu
Ewa Kopacz we WrocławiuRadek PietruszkaPAP

Podczas jednego spotkań we Wrocławiu grupa przeciwników rządu zatrzymała Kopacz. "Pani premier, zatrzyma się pani na chwilę" - zagadnęli. Gdy Kopacz chciała się przywitać z jednym z mężczyzn, ten odparł: "Nie podam pani ręki, bo się wstydzę za panią". "Pani kłamie, tak jak przez osiem lat kłamaliście. Widać w pani oczach, że pani kłamie" - mówił mężczyzna.

"Nie jesteście, naprawdę, ani przez moment dumni z tego kraju?" - pytała z kolei szefowa rządu.

Jedna z kobiet pytała z kolei: "Co tam robiłaś w Moskwie, kłamczucho?". Rozległy się także okrzyki: "złodzieje, złodzieje".

"Oprócz grupy rumuńskich Romów, którzy faktycznie mieli problem, spokojnie rozmawiali i wręczyli mi petycję, była także grupa, która głośno artykułowała swoje niezadowolenie, tak to nazwijmy" - relacjonowała we wtorek szefowa rządu.

Jak podkreśliła, "ci ludzie powinni zrozumieć, że żyją w wolnym kraju i nie muszą się już modlić o wolność dla swojej ojczyzny". "Kiedy mówią: 'Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie', mają tę wolną ojczyznę" - dodała.

"Ja tę wolność przedkładam ponad wszystko" - zaznaczyła Kopacz. Jeśli ludzie dzisiaj mogą przyjść i nakrzyczeć na premiera, na ministrów, to ja ponad wszystko cenię sobie wolność i mówię: niech krzyczą i wytykają premierowi i ministrom" - powiedziała premier.

Jak dodała, "boi się, że, gdy inni będą u władzy (...), to wtedy ta wolność będzie zdecydowanie ograniczona". "Ja to przyjmuję jako coś naturalnego, ponieważ to jest wpisane w wolność i w demokrację" - stwierdziła Kopacz.

Zaznaczyła, że wolałaby, by te rozmowy były mniej emocjonalne, bo "wtedy łatwiej rozwiązywać problemy". "Gorzej, kiedy nie ma problemów, a jest chęć wyłącznie mało sympatycznych stwierdzeń, pod adresem rozmówcy" - dodała.

"Całe życie rozmawiałam z ludźmi, nie zawsze to były sympatyczne rozmowy, czasami bardzo trudne, jestem do tego przyzwyczajona i nie stanowi to dla mnie problemu" - mówiła Kopacz. Jak oceniła, jeśli podczas tego rodzaju spotkań ma być rozwiązany choć jeden problem, "to warto znieść nawet mało sympatyczne słowa".

Wychodzącą po posiedzeniu rządu z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego premier Kopacz i ministrów pożegnały okrzyki niewielkiej grupy osób: "won stąd" i "rząd pod sąd". "My występujemy w obronie Polski, bronimy Polski. Wy jesteście bandą oszustów, zdrajców. Prędzej czy później spotka was zapłata za to wszystko" - wołał przez megafon jeden z organizatorów.

"To była zorganizowana akcja"

"Nikt nie przychodzi, akurat w czasie, kiedy w jednym z  teatrów odbywa się spotkanie ludzi kultury z panią premier, przypadkiem z takim megafonem podręcznym. Jest oczywiste, że to była akcja zorganizowana" - ocenił w TVN24 Jacek Protasiewicz z PO.

Polityk nazwał krzykaczy "sektą smoleńską". "Absolutnie przyszli wyładować swoją, w czystej postaci, agresję" - stwierdził.

Na te słowa stanowczo zareagował Joachim Brudziński z PiS.

"Jak sądzę, zależy Platformie Obywatelskiej, tak doświadczonemu politykowi, doświadczonemu w różnych socjotechnicznych sztuczkach, żeby wywołać awanturę, sprowokować" - zarzucił Brudziński.

"Jeżeli pan nie dostrzega, że po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej ludzie mają prawo być wściekli..." - dziwił się polityk.

Premier Ewa Kopacz podczas wyjazdowego posiedzenia rządu
Premier Ewa Kopacz podczas wyjazdowego posiedzenia rządu
Premier Ewa Kopacz podczas wyjazdowego posiedzenia rządu
Premier Ewa Kopacz podczas wyjazdowego posiedzenia rządu
+2
INTERIA.PL/PAP
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na