Jutro decyzja o areszcie doradcy prezydenta
Lubelska prokuratura we wtorek zdecyduje, czy wystąpi do sądu o aresztowanie doradcy ds. sportu w Kancelarii Prezydenta Artura P., który podejrzany jest o wprowadzanie do obrotu narkotyków w znacznej ilości - poinformowali szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie Robert Bednarczyk i z-ca szefa Prokuratury Okręgowej w Lublinie Marek Woźniak.
Artur P. był przesłuchiwany przez prawie 8 godzin w lubelskiej prokuraturze. Nie przyznał się do winy. Prokuratura nie ujawniła treści jego wyjaśnień, mają jeszcze być weryfikowane, zanim prokuratura zdecyduje, czy wystąpić z wnioskiem o areszt.
- Zarzuty są tego rodzaju, że wniosek o areszt jest prawdopodobny - potwierdził swoją niedzielną ocenę Bednarczyk.
Prokuratura ma czas do wtorku do godz. 11 na złożenie wniosku o areszt. Wtedy minie 48 godzin od zatrzymania Artura P., przez funkcjonariuszy CBŚ w niedzielę w Sochaczewie.
Zarzut postawiony Arturowi P. dotyczy wprowadzenia do obrotu prawie 1,2 kg kokainy w okresie od lipca 2005 r. do czerwca 2007 r. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
Urzędnika obciążają zeznania handlarza narkotykami, mieszkańca Warszawy, Waldemara T., który został zatrzymany przez lubelski zarząd CBŚ 12 czerwca i aresztowany. Miał on dostarczać kokainę Arturowi P.
W lubelskiej prokuraturze przesłuchiwana była także Jolanta G., konkubina Waldemara T., która również zatrzymana została w niedzielę. Ona też miała dostarczać urzędnikowi narkotyki. Prokurator zdecydował, że Jolanta G. nie zostanie aresztowana.
- Wobec niej zastosowane zostaną środki wolnościowe, jej rola w handlu narkotykami była drugoplanowa - powiedział Bednarczyk.
Prokuratura chce teraz ustalić krąg osób, z którymi Artur P. i pozostali podejrzani w tej sprawie handlowali kokainą.
Jak informowała prokuratura w niedzielę, handel narkotykami z udziałem Artura P. trwał długo i dotyczył wielu osób. Postawione mu zarzuty dotyczą tylko tych ilości narkotyków, co do których prokuratura jest pewna, że zostały wprowadzone do obrotu. Urzędnik brał narkotyki, ale jest nieprawdopodobne, że - jak się tłumaczył zaraz po zatrzymaniu - sam zużył tak duże ilości.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że śledztwo, w ramach którego zatrzymany został Artur P., trwało od początku roku. Gdy okazało się, że jedna z podejrzewanych osób to pracownik Kancelarii Prezydenta, poproszono Lecha Kaczyńskiego, aby nie zwalniał doradcy, bo mogłoby to utrudnić śledztwo. Urzędnik został zatrzymany, gdy zebrane zostały niezbędne dowody.