- Zapłaciliśmy ośmioletnią cenę współrządzenia Polską. Wynik PSL w tych wyborach nie jest sukcesem. Utrzymaliśmy się, choć lewica wypadła, ale to nie sukces - mówi Janusz Piechociński. Polskie Stronnictwo Ludowe, którego Piechociński jest szefem zdobyło w wyborach parlamentarnych 5,13 proc. głosów, nieznacznie przekraczając próg wyborczy. Sam wicepremier startując z okręgu podwarszawskiego nie zdobył mandatu i od listopada nie zobaczymy go w Sejmie. - Uważam, że prezes Stronnictwa w demokracji parlamentarnej powinien być posłem, dlatego w przyszłym tygodniu zwołuję spotkanie kierownictwa partii i proponuję dwa scenariusze. Pierwszy - na najbliższej Radzie Naczelnej Partii stawiam się do dyspozycji Rady i dokonujemy zmiany. Drugi - już dziś deklaruję, że na przyszłą kadencję nie będę się ubiegał o funkcję prezesa partii i zrezygnuje z funkcji na kongresie partii, który odbędzie się w czerwcu 2016 roku - zapowiada Piechociński. Zgodnie ze statutem Stronnictwa zmiany prezesa może dokonać kongres partii (odbędzie się w czerwcu 2016 - red.) albo Rada Naczelna, która pierwszy raz po wyborach zbierze się 7 listopada. W partii mówi się, że nowym szefem Stronnictwa mógłby zostać dotychczasowy minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. Zmienia się elektorat ludowców - PSL ma ten kłopot, że jego tradycyjny elektorat się kurczy - ocenia dla Interii sytuację ludowców politolog dr Olgierd Annusewicz z UW. - Polska wieś, na której PSL zyskiwało najlepsze wyniki ewoluuje, a do tego tradycyjnego wiejskiego elektoratu PSL puka silnie PiS. Ponadto ludowcy przez 8 lat byli koalicjantem Platformy. Tak jak PO straciła kilkanaście procent w porównaniu do tego, co miała w 2011 roku, tak PSL może się cieszyć, że straciło jedynie 3proc. w porównaniu do swojego wyniku sprzed roku 2011 - mówi ekspert. - Myślę, że Piechociński przegrał dlatego, że był bardziej "miastowy", niż "wiejski". Proszę pamiętać, że w okręgu podwarszawskim kandydował od lat. Nawet jeśli PSL miał słabe wyniki i zdobywał tam tylko jeden mandat, to był to mandat Piechocińskiego - dodaje Annusewicz. Piechociński: Wierzyłem i liczyłem na więcej Co więc zdecydowało o osobistej porażce szefa ludowców? - Wiało na zmianę - odpowiada Janusz Piechociński. - Nawet najlepsza kampania blisko ludzi, a taka ona rzeczywiście była w przypadku PSL, nie pomoże, kiedy wyborcy chcą zmiany - przyznaje. I również stwierdza, że obecny spadek poparcia jest ceną za współrządzenie z PO. - W moim okręgu nowe osiedla posiadające kredyty we frankach głosowały na bunt, bo sprawa frankowiczów nie została załatwiona. Duża część ludzi dała się nabrać na ten konflikt PiS-PO. Jeszcze inni byli zmęczeni koalicją. Wielu wyborców głosowało na "nowych ludzi" w polityce, a kandydaci PSL w tym m. in. ja zostaliśmy uznani za tzw. "starych". Ten wynik nie odnosi się do kompetencji - zaznacza wicepremier, rozważając przyczyny swojej porażki. - Wierzyłem i liczyłem na więcej. Ufałem, że wyborcy po wyborze pana prezydenta Dudy mają dosyć wojny PO-PiS i postawią na centrowy PSL, po to, by mógł zrealizować marzenie pogodzenia PO-PiS-u ze sobą. Ale nie ma się co obrażać, wyborcy zdecydowali - dodaje. - W mojej ocenie PSL nie rzuci się do gardła zwycięzcy tych wyborów, tylko będzie racjonalną, mądrą opozycją - prognozuje. Piechociński zapowiada również, że "tam gdzie trzeba wspierać rząd i prezydenta PSL będzie współdziałać". Jaka będzie przyszłość Janusza Piechocińskiego? - Wygrałem osiem wyborów, przegrałem trzecie wybory i uważam, że nie są to moje ostanie wybory, bo mam pasję walki o lepszą Polskę. Uważam, że również poza parlamentem, tak jak to już kilka razy robiłem, będzie można dobrze pracować dla Polski i Polaków - mówi wicepremier. - Bycie dojrzałym politykiem nie polega na kroczeniu drogą ciągłego powodzenia, zmieniając często szyldy partyjne zgodnie z modą i wiatrem poparcia wyborców. Ja ciągle jestem w PSL-u, jestem też coraz starszy, ale też coraz bardziej kompetentny, a jednocześnie mam wielką chęć pracy. Dwa razy pokazywałem, że nie trzeba być posłem, żeby być społecznie aktywnym, zamierzam udowodnić to trzeci raz - zapowiada. Jak mówi, intensywnie pracuje, by pozamykać dotychczasowe sprawy. - Wiele zrobiliśmy jeśli chodzi o dobre umiędzynarodowienie polskiej gospodarki czy otwarcie nowych rynków eksportowych. Kiedy przyjdzie mój następca do ministerstwa, to przede wszystkim godnie go przyjmę i zapoznam z naszymi dokonaniami. Mam nadzieję, że zechce skorzystać z moich sugestii i doświadczenia - mówi Interii Janusz Piechociński. - Czas otworzyć komputer i więcej pisać o gospodarce, przygotowywać analizy, bo to moja pasja. Ponadto dalej chciałbym przekazywać swoje doświadczenie poprzez kontakty z młodzieżą akademicką czy współpracę z instytutami - zapowiada.