Czasem jednak - nie wytrzymuję. Dowiedziałem się właśnie, że z jakiegoś-tam stanowiska został zwolniony niejaki Tomasz Warykiewicz. Kto to jest p. Warykiewicz - nie mam pojęcia, nie znam faceta. Przeczytałem natomiast uzasadnienie: p. Warykiewicz tłumił - jako milicjant - działalność "opozycji demokratycznej". Problem polega na tym, że w PRL cała milicja służyła - między innymi - do zwalczania opozycji. A ja czytam: "W małopolskim garnizonie policji mogą pracować byli policjanci, którzy w latach 80. rozbijali demonstracje demokratycznej opozycji. Komendant główny policji Marek Bieńkowski wysłał do Krakowa szefa biura spraw wewnętrznych, by ten na miejscu sprawdził te informacje. Inspektor Marek Działoszyński od kilku godzin zbiera i weryfikuje dla komendanta pełne informacje w tej sprawie, m.in. rozmawia z tymi policjantami i pyta ich, czy w latach 80. bili opozycjonistów". Otóż ci milicjanci walili pałami nie "opozycjonistów" - tylko: "opozycjonistów, którzy organizowali nielegalne demonstracje". W każdym państwie niektóre demonstracje są nielegalne. A jeśli władza nie pozwala na ich odbycie, a demonstranci mimo to demonstrują, to obowiązkiem -licjanta - czy mili-, czy poli-, jest tych ludzi rozgonić. A jeśli mimo to dalej demonstrują? To trzeba pałą przyłożyć, albo i strzelać! Może rozkaz o zakazie demonstracji jest niesłuszny - ale -licjant nie jest opłacany za to, by rozważał, czy rozkaz jest słuszny - tylko za to, by go wykonywał. Nie każdy rozkaz trzeba wykonywać: rozkazu zabicia bezbronnego i nie stawiającego oporu człowieka wykonać nie wolno, znęcać się sadystycznie nad ludźmi nie wolno - ale po to policja ma pałki, by nimi w razie potrzeby przylać komu potrzeba. Bo po co policja ma pałki???!!?? Sam parę razy pałą oberwałem - i jakoś żyję! I jeśli dziś mamy nielegalną demonstrację np. homosiów, Młodzieży Wszechpolskiej czy nawet Unii Polityki Realnej - to policjant, który ją rozgoni, ma być chwalony, a nie karany. Do jasnej cholery: żadne państwo nie może przetrwać, jeśli jego rząd wydaje polecenie - a policja dopuszcza, by nie zostało ono wykonane! Wyczyny komendanta Marka Bieńkowskiego i tych, co wywalili p. Warykiewicza - to zemsta polityczna. Ci ludzie oszaleli. Dlatego że (podobnie jak ja) nie lubili PRL - teraz niszczą ludzi z aparatu PRL. Wyrzuca się prokuratorów za to, że starali się uzyskać jak najwyższe wyroki przeciwko opozycjonistom - co przecież było ich obowiązkiem! Niedługo będzie się wywalać z palestry adwokatów za to, że bronili dygnitarzy PRL-owskich i chirurgów, za to, że dokonali operacji ratującej życie jakiemuś podłemu, jak się okazało - aparatczykowi! Władcy III RP nie chcą mieć fachowców: chcą mieć biernych, miernych - ale wiernych! Gdy Napoleon obchodził czujki i nie podał na czas hasła, wartownik zaczął doń strzelać. Cesarz Francuzów padł na ziemię - a gdy już niebezpieczeństwo minęło, nagrodził żołnierza za czujność. Gdyby nie nazywał się Bonaparte, tylko Bieńkowski, zapewne skazałby go na areszt. Bo jak można strzelać do Cesarza? Ja miałbym do tego żołnierza co najwyżej jedną pretensję: że strzelał niecelnie... A wszystkich uczciwych żołnierzy, policjantów itp. zapewniam, że w Wolnej Polsce - bo chyba niedługo takowa powstanie (III RP upadnie, bo... kto będzie strzelał w jej obronie?) - nie będą prześladowani za to, że uczciwie wypełniali swoje obowiązki! Janusz Korwin-Mikke