Jacek Kaczmarski, Artysta...
10 kwietnia 2004 r., w Wielką Sobotę, zmarł w gdańskim szpitalu Jacek Kaczmarski - 47-letni poeta, pieśniarz, bard "Solidarności", twórca prawdziwy, człowiek, który kilku pokoleniom Polaków otworzył oczy na rzeczywistość, nie tylko tę polityczną.
Nie wygrał z nowotworem krtani, z którym walczył od dwóch lat. Robił wszystko, by wrócić do śpiewania. Miał wielką nadzieję, podobnie jak my wszyscy - Jego słuchacze i przyjaciele od zawsze...
Oprócz twórczości pozostały w pamięci chwile spotkań z Nim. Teraz wracają nawet te wtedy błahe, wydawałoby się nieważne. Uzupełniają jego wielkie dzieło, tworzą pamięć o Artyście, bo Artystą był przede wszystkim...
Teatr Słowackiego w Krakowie, rok 1977: Jacek Kaczmarski i Piotr Gierak, laureaci XVI Studenckiego Festiwalu Piosenki, śpiewają "Obławę". (...) Obława, obława, na młode wilki obława / Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane (...). Tekst poza wszelką dyskusją rozjusza towarzyszy z tzw. aparatu władzy.
- Jacek, nie boisz się tak walić w "czerwonego"? - pyta dziennikarz studenckiego Radia Centrum spoconego młodzieńca, który przed chwilą zszedł ze sceny. - Coś ty?! Co mi mogą zrobić? Zabrać gitarę? Nie wysadzamy przecież budynków, my tylko śpiewamy!
Kilka lat później, Kraków, Klub Pod Jaszczurami: Późny wieczór, w barze tylko bigos, ktoś polewa spod stołu. - Jacuś? Jacek, jednego? - Nie, troszeczkę tylko daj, bo ja mam jeszcze koncert. - Koncert? Gdzie? - Mają po mnie tu przyjechać... Chyba gdzieś dla hutników... Ale mówcie, co u was, jak się tu to wszystko rozkręca?
Rok 1981, klub Rotunda. Prawie cała noc gadania o tym, co trzeba załatwić jeszcze w Polsce. Ktoś mówi, że Kaczmarski ma trudne teksty. Ten od razu się jeży: - Łatwiej już nie umiem, wiesz! Ja nie mogę walić manifestów i gazety, bo to szybko znika. Może jeszcze kiedyś przyznasz mi rację...
Rok 1989, dzwonimy do Monachium. Telefon mamy od Grzegorza Tusiewicza: - Kaczmar, przyjedziesz na festiwal? Ludzie cię pamiętają, na pewno... - Dobra, nie ma sprawy! Czas wracać!
Koniec lat 90., Kraków, Teatr Bagatela. Jacek opowiada o Australii: - Idealne miejsce dla tworzenia, raj na ziemi.... Tylko trochę daleko, ale przecież tu wracam. Trochę jak bocian: zima w ciepłym kraju, a potem Polska...
Niedawno, Kraków, Rynek Główny: krótkie uścisk dłoni w trakcie niespodziewanego spotkania. - Trzymaj się chłopie! - Ty też...
ZM