"GPC": Remont tupolewa poza nadzorem
Remont rządowego Tu-154M o nr. bocznym 101 w Rosji odbywał się poza nadzorem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego wysłał do zakładu remontowego w Samarze tylko jednego obserwatora. Eksperci nie mają wątpliwości - prace powinny być nadzorowane przez polskie służby.
Najnowszy raport opublikowany przez parlamentarny zespół ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej ujawnił, że Ministerstwo Obrony Narodowej pod kierownictwem Bogdana Klicha przeznaczyło pieniądze na wyjazd do Rosji tylko jednego obserwatora. W tej sytuacji 36. Pułk Lotnictwa Transportowego, w którym latały rządowe samoloty, wysłał do zakładów Aviakor w Samarze jednego żołnierza. Oficer o inicjałach P.J. przebywał w Aviakorze od maja do lipca 2009 r. Potem jego miejsce zajął inny wysłannik polskiego 36. specpułku - o inicjałach G.W.
"Zadaniem obu żołnierzy 36. pułku była obserwacja i informowanie o przebiegu remontu. Teren ich działania ograniczał się jedynie do firmy w Samarze. A tymczasem - jak raportował G.W. - w Aviakorze rozebrano Tu-154M nr 101 do tego stopnia, że pozostał jedynie kadłub. Trzy główne silniki przewieziono do zakładów Saturn w Rybińsku (inne relacje mówią, o tym, że trafiły do Wnukowa pod Moskwą). Tam już polski obserwator wojskowy nie pojechał" - informuje "Gazeta Polska Codziennie".
INTERIA.PL/Gazeta Polska Codziennie