Górnicy mają, czego chcieli
Górnicy będą mogli przejść na emeryturę po przepracowaniu 25 lat pod ziemią, bez względu na wiek - Sejm przyjął ustawę, która bezterminowo przedłuża im prawo do wcześniejszej emerytury.
Za przyjęciem ustawy głosowało 295 posłów, 43 było przeciw, wstrzymała się 1 osoba. Górnicy obserwujący głosowania na galerii sejmowej przyjęli wynik głosowania oklaskami. Jutro ustawą zajmie się Senat.
Sejm przyjął też poprawki, które przedłużają o rok - z końca 2006 r. na koniec 2007 r. - termin obowiązywania obecnych uprawnień do przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Dotyczy to wszystkich grup zawodowych, pracujących w trudnych warunkach. Ma to dać rządowi więcej czasu na opracowanie kompleksowych rozwiązań w tej sprawie w przyszłości.
Posłowie odrzucili natomiast propozycję Platformy Obywatelskiej, która przedstawiła w formie poprawki do ustawy o emeryturach i rentach z FUS zupełnie nową ustawę, regulującą kwestie wcześniejszych emerytur dla wielu zawodów.
Wcześniej, zgodnie z oczekiwaniami, wszystkie kluby poselskie poparły prawo górników do wcześniejszych emerytur. Wielu posłów "przekonały" wczorajsze zamieszki przed Sejmem.
Sama debata przerodziła się w dyskusję o tym, kto odpowiada za bitwę z policją i zniszczenia podczas górniczej demonstracji. Posłowie opozycji uważają, że marszałek Sejmu prowadził cyniczną grę - kandydując na prezydenta, chciał się wykreować na męża opatrznościowego górników. Wyszło jednak inaczej.
- To brak konsekwencji i słabość charakteru Włodzimierza Cimoszewicza doprowadziły do wczorajszej bitwy między policjantami a górnikami - mówił w czasie dzisiejszej debaty Jan Rokita z Platformy Obywatelskiej. Przypomniał, że marszałek Sejmu najpierw za wszelką cenę nie chciał dopuścić do wprowadzenia tematu górniczych przywilejów do programu obrad, ale w końcu jednak zmienił zdanie.
- Kiedy Cimoszewicz zobaczył śruby, krew na ulicach Warszawy, w ostatniej chwili ku zaskoczeniu wszystkich ugiął się i nagle wprowadził ustawę na porządek dzienny ostatniego posiedzenia Sejmu. Swoim postępowaniem jest odpowiedzialny za wczorajsze zamieszki, gdyby nie jego zachowanie, ich by nie było - mówił Rokita. W podobnym tonie brzmiały wypowiedzi polityków PSL czy PiS.
Ale oberwało się także Rokicie i to od przyszłego koalicjanta. PiS zarzuciła liderowi Platformy hipokryzję. - Gdyby poseł Rokita nie wspierał w czasie posiedzeń konwentu seniorów tak bardzo marszałka i nie utwierdzał go w jego decyzjach, może nie byłoby wczorajszej demonstracji, nie byłoby burd i rannych - powiedziała Maria Nowak z PiS.
Sam Cimoszewicz powiedział, że nie oczekuje uczciwych ocen ze strony opozycji. - Gdybym wczoraj nie dopuścił do żadnego kompromisu, mielibyśmy tutaj prawdopodobnie problemy na znacznie większą skalę i również ja byłbym za to ja odpowiedzialny - powiedział w rozmowie z dziennikarzami. - Gdybym z kolei dopuścił do rozpatrzenia całej ustawy, jaka była proponowana przez Sejm, byłbym oskarżony o to, że doprowadzam do załamania finansów publicznych państwa - dodał.
Wczoraj w czasie manifestacji górniczej na ulicach Warszawy doszło do groźnych zamieszek. Rannych zostało 37 policjantów i 7 górników. Policja zatrzymała 69 osób. Część z manifestujących była pijana.
Górnicy protestowali przeciwko nowym przepisom, zgodnie z którymi górnik mógłby odejść na emeryturę dopiero po ukończeniu 65. roku życia i to bez względu na liczbę lat przepracowanych pod ziemią. Obecnie górnik dołowy odchodzi na emeryturę po przepracowaniu 25 lat.
Dzisiaj policja postawiła zarzuty 37 górnikom spośród 69 zatrzymanych podczas wczorajszej demonstracji w Warszawie. Większości z nich zarzuca czynną napaść na funkcjonariusza, za co grozi nawet do 8 lat więzienia.
Jak poinformował rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski, zarzut czynnej napaści na policjanta otrzymało 35 demonstrantów, dwóch pozostałych odpowie za znieważenie lub grożenie funkcjonariuszom.
Trwają przesłuchania pozostałych zatrzymanych. Stołeczna policja zbiera materiały dowodowe (m.in. z monitoringu) i oblicza straty, które poniosła podczas starć z górnikami. - Będziemy występować do organizatorów o pokrycie tych strat - zapowiedział Sokołowski. Wyjaśnił, że zniszczonych zostało m.in. kilka radiowozów, dwie więźniarki, mundury, kaski policyjne.
INTERIA.PL/RMF/PAP