Giertych: Póki nie zobaczę, nie uwierzę
Roman Giertych niczym "niewierny Tomasz" powiedział we wtorek w Sejmie, że póki nie zobaczy dowodów, nie uwierzy w winę zdymisjonowanego w poniedziałek wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.
LPR chce, by zostały publicznie przedstawione materiały w sprawie Leppera.
- Wszystko zależy od tych materiałów, które powinny być dzisiaj, jutro publicznie przedstawione, takie jest oczekiwanie mojego stronnictwa - podkreślił Giertych w rozmowie z dziennikarzami.
Premier Jarosław Kaczyński informował w poniedziałek, że z materiałów, z którymi się zapoznał, wynika, iż "Andrzej Lepper jest w kręgu podejrzanych" i że chodzi o "bardzo dużą łapówkę, liczoną w milionach złotych". Tego dnia prezydent Lech Kaczyński, na wniosek premiera, odwołał Leppera z rządu.
- Jeżeli taka decyzja jest podejmowana, to muszą być przedstawione publicznie informacje o istotnych powodach tej decyzji. Nie kwestionuję tej decyzji, jeśli ona jest udokumentowana i mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, chociaż szczerze mówiąc póki tych dowodów nie zobaczę, to w winę nie uwierzę - mówił Giertych.
Jak podkreślił, premier Jarosław Kaczyński obiecał mu, że pozna dowody przeciwko Lepperowi. - A ja chciałbym, aby poznała je także opinia publiczna - dodał.
- Jeżeli mamy do czynienia z udowodnioną korupcją - mówił Giertych - idziemy prawdopodobnie na wybory parlamentarne; jeżeli mamy do czynienia z nieudowodnioną korupcją, też idziemy na wybory, ale w innej konstelacji politycznej.
Zwrócił uwagę, że inne rozwiązanie to próba zbudowania nowej większości dla rządu Jarosława Kaczyńskiego, ale - jak podkreślił - jest pesymistą jeśli chodzi o jej powodzenie. - Bez wątpienia do końca kadencji ten Sejm nie wytrzyma - dodał.
Lepper został odwołany z rządu w związku działaniami CBA w jego resorcie. Lider Samoobrony mówił w poniedziałek w TVN24, że sprawa dotyczy przekwalifikowania 35-hektarowej działki w gminie Mrągowo. - To chodzi o ziemię, 35 hektarów. Miało być za to trzy miliony złotych łapówki, był założony podsłuch i obserwacja. Ja miałem założony i chyba mam nadal założony podsłuch - powiedział Lepper.
- Podobno chodzi o to, że niejaki Piotr R. i pan "na K." (...) powiedzieli komuś, że mają takie układy w ministerstwie rolnictwa, że mogą załatwić przekwalifikowanie ziemi - dodał.
INTERIA.PL/PAP