"Generał mówi chętnie"
Wie bardzo dużo i co ważne chce mówić - tak o pierwszych dniach zeznań, zatrzymanego przez ABW, b. szefa śląskiej policji Mieczysława Kluka mówią prokuratorzy prowadzący śledztwo.
Prokuratorzy potwierdzają, że generał Kluk był w zażyłych kontaktach z paliwowymi baronami; spotykał się z nimi, choć wiedział czym tak naprawdę się zajmują. - Jest fakt potwierdzony takiej znajomości z Arturem K. oraz innymi osobami, które w prawie mafii paliwowej mają przedstawione zarzuty - przyznaje w rozmowie z RMF prok. Jerzy Balicki.
- Były szef śląskiej policji ma wiele do powiedzenia, co więcej padają już konkretne nazwiska, m.in. nazwisko jednego z byłych wiceministrów - dodaje prok. Balicki. - Nie wykluczone, że podczas kolejnych przesłuchań dowiemy się więcej o funkcjonowaniu mafii paliwowej w Polsce.
Jak dowiedziała się PAP ze źródła zbliżonego do śledztwa, podczas zeznań w piątek i sobotę b. komendant składał wyjaśnienia i był konfrontowany z innymi podejrzanymi w śledztwie. Jednym z nich był Artur K., nazywany "baronem paliwowym ze Śląska", odpowiadający przed krakowskim sądem razem z dwoma "baronami" ze szczecińskiej spółki BGM za zorganizowanie i kierowanie mafią paliwową.
Sam fakt konfrontacji - zdaniem informatora PAP - wskazuje, że Mieczysław K. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. - Świadek koronny, oprócz tego, że musi spełnić wymogi ustawowe, tj. nie może być podejrzany o zabójstwo ani o zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą, musi się przyznać do winy i wyrazić gotowość współpracy - uważa informator PAP.
Tymczasem, jak poinformowało wspomniane źródło, b. komendant składał wyjaśnienia "w ramach swojego pomysłu na obronę".
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, która prowadzi śledztwo w sprawie afery paliwowej, przeprowadziła dziś analizę licznych dokumentów, znalezionych podczas przeszukania u byłego komendanta. - Czynności te odbywały się bez udziału podejrzanego - powiedział rzecznik prokuratury Włodzimierz Krzywicki. Dodał, że prokuratura nie rozważa kwestii przyznania podejrzanemu statusu świadka koronnego.
Były komendant śląskiej policji został zatrzymany w swoim domu w okolicach Częstochowy. W sobotę został aresztowany na wniosek prokuratury w Krakowie, prowadzącej śledztwo w sprawie nielegalnego obrotu paliwami.
Generałowi postawiono cztery zarzuty; m.in. zarzut korupcji, ujawnienia tajemnicy służbowej i państwowej. Zdaniem prokuratury generał przyjął od mafii paliwowej co najmniej kilkaset tysięcy złotych. W zamian przekazywał ważne informacje. Mieczysławowi Klukowi grozi do 12 lat więzienia.
W październiku 2002 r. złożył on rezygnację ze stanowiska śląskiego komendanta wojewódzkiego policji. Tłumaczył to względami zdrowotnymi, niedostatkiem środków na policję i naciskami ze strony polityków. Dziennikarze pytali go wówczas, czy na jego dymisji nie zaważyły nieprawidłowości przy zakupie paliwa dla śląskiego garnizonu. Komenda Główna Policji nie znalazła podstaw do ukarania komendanta i postępowanie w tej sprawie zakończyło się dla niego bez żadnych konsekwencji.
We wrześniu ubiegłego roku "Gazeta Wyborcza" podała, że prokuratura podejrzewa generała o sprzedaż mafii paliwowej tajnych dokumentów Centralnego Biura Śledczego. Śledztwo w tej sprawie wówczas umorzono. "Wiem, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego będzie nalegała na moje zatrzymanie, a ja jestem niewinny" - mówił gazecie generał. Jednocześnie potwierdzał, że spotykał się z "baronami paliwowymi".
Jak donosiła "GW", Kluk przyznał, że jego spotkania z aferzystami nie były stosowne, ale zaprzeczał, że ujawnił cokolwiek tajnego. Kontakty z podejrzanymi biznesmenami z mafii paliwowej określał jako towarzyskie. "Twierdzi też, że co najmniej raz spotkał się z nimi z inspiracji posła SLD Zbigniewa Sobotki" (potem wiceministra MSWiA w rządzie Millera, dziś oskarżonego w sprawie starachowickiej - red.)" - pisała wtedy "Wyborcza".
RMF/PAP