"Fakt": Wałęsa przyparty do muru
Lech Wałęsa jest przyparty do muru - tak donosi poniedziałkowy "Fakt". W jego wersję o niezłomnej walce z bezpieką nie wierzy część historyków, a także niektórzy koledzy z dawnych lat.
Według "Faktu" wielu ludzi, którzy na przełomie lat 60. i 70. z racji wykonywanego zawodu i licznej rodziny powinni mieć podobną sytuację materialną co Wałęsa, ale nie mieli. Oni - w przeciwieństwie do przyszłego prezydenta - pozostawali biedni.
"Ci ludzie nie wygrywali co rusz pieniędzy w totolotka. Nie mieli samochodu, a na choćby czarno-biały telewizor musieli pracować długie miesiące, biorąc nocne zmiany w stoczni. Mówią o tym głośno i wprost sugerują, że fortuna (sam zainteresowany mówi o dodatkowej kwocie 35 tysięcy złotych), która łatwo trafiła do kieszeni Lecha Wałęsy, wcale nie pochodziła z wygranych w Totalizatorze Sportowym" - dodaje dziennik.
Przyszły noblista dostał w 1971 r. M-3 w nowym bloku, a za rzekomo wygrane w piłkarskim totalizatorze pieniądze mógł sobie je wyposażyć w telewizor, pralkę, meblościankę... - podaje "Fakt".
Fatalne światło rzucają na te fakty wypowiedzi samego Wałęsy. W wywiadzie dla "Wprost" przed laty wypalił, że "w 1971 roku zrobił parę rzeczy nie fair, bo był młody, niedoświadczony, przestraszony". Z kolei Monice Olejnik zdradził, że "wszyscy podpisywali, to i on podpisał". Teraz były prezydent, swoim zwyczajem, zaprzecza tym słowom. "Wszystko, co mi zarzucacie, to nieprawda. To wersja SB. (...) Co zrobić z takim łobuzerstwem? Posiadam wszelkie możliwe wyroki, zaświadczenia, poświadczenia, że to kłamstwa" - napisał w weekend na swoim blogu Lech Wałęsa.