Tusk chce dobitnie pokazać, że będzie innym partnerem w Europie niż Jarosław Kaczyński. Wizyta w Brukseli ma oznaczać, że za jego rządów polityka europejska nie będzie stała w cieniu stosunków z Ameryką. Lider PO chce też zademonstrować, że zmieni się język, w jakim będzie rozmawiał z unijnymi partnerami. I że minęły czasy, kiedy Warszawa co chwila szantażowała Unię wetem. W Paryżu tematem rozmów będzie zbliżające się przewodnictwo Francji w UE - od czerwca 2008 r. Paryż chce się m.in. zająć tworzeniem europejskiej polityki zagranicznej i obrony. W Berlinie tematów do rozmowy będzie mnóstwo: od sposobu upamiętnienia wypędzonych, pozwów Powiernictwa Pruskiego czy sporu wokół budowy Gazociągu Północnego z Rosji do Niemiec z ominięciem Polski do wymiany młodzieży. Berlin znalazł się na końcu podróży nowego polskiego premiera po Europie - tak by nikt nie mógł mu zarzucić, że faworyzuje Niemcy - twierdzi "Gazeta Wyborcza".