Gdyby wybory odbyły się w minioną niedzielę na Zjednoczoną Prawicę - sojusz PiS, Polski Razem i Solidarnej Polski - zagłosowałoby 38 proc., a na Platformę 23 proc. Zdaniem prof. Radosława Markowskiego z Uniwersytetu SWPS, PiS wciąż korzysta ze zwycięstwa Andrzeja Dudy i karmi wyborców obietnicami, będącymi jedynie iluzją, która skutecznie trafia do wielu wyborców - stąd dobre wynik w sondażach. W jego mniemaniu, wiele obietnic partii Kaczyńskiego nie jest możliwych do zrealizowania. - Musielibyśmy mieć chińskie wzrosty gospodarcze i niemiecki budżet, by być w stanie zrealizować to, co prezydent Duda zaproponował Polakom, i co PiS proponuje teraz - mówi w rozmowie z Interią politolog. - Istnieje pewien trend wzrostowy, jeśli chodzi o PiS. Jednak niepokojący jest fakt, że różne sondażownie podają różne wyniki, które często dość znacząco od siebie odbiegają - zaznacza z kolei dr Sergiusz Trzeciak, konsultant polityczny, autor książki "Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory". - Jeśli te wyniki sondażowe potwierdzą się w wyborach, PiS ma szansę uzyskać większość i rządzić. Wszystko jednak zależy od wyników mniejszych partii - podkreśla. - Na podobną zależność wskazuje dr hab. Norbert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego. Poparcie PiS zaczyna być stabilne na poziomie, który daje możliwość samodzielnego rządzenia, o to cały czas toczy się ta polityczna gra - przypomina. Według aktualnego sondażu, do Sejmu poza PO i PiS weszłyby jeszcze cztery formacje: Zjednoczona Lewica (8 proc.), Ruch Kukiza (6 proc.) oraz PSL i Nowoczesna Ryszarda Petru (po 5 proc.). Zbyt duży pluralizm w Sejmie będzie dla PiS niekorzystny, bo być może doprowadzi do konieczności, w której partia Kaczyńskiego, by rządzić, będzie musiała wejść w koalicję. - A w przypadku, kiedy ruch Kukiza nie przekroczy progu wyborczego, będzie to trudne - twierdzi ekspert. Maliszewski nie daje szans Kukizowi. - Pomimo referendum ws. JOW nie zyskał poparcia, ale utrzymał je na granicy progu wyborczego. Stracił swój moment i go nie odzyska - mówi. Również prof. Markowski ma poważne wątpliwości, co do przyszłości politycznej Pawła Kukiza. - Biorąc pod uwagę te 20 proc. głosów, które otrzymał podczas wyborów prezydenckich, można stwierdzić, że wielu Polaków pokładało w nim swoje nadzieje. Jednak od czasu kampanii prezydenckiej pan Kukiz i jego otoczenie zrobili wszystko, co tylko możliwe, żeby zniechęcić do siebie elektorat, który chciał zmiany. Samo hasło: "przyjdę i rozwalę system" nie wystarcza, po rozwaleniu trzeba zaproponować, co w zamian. Kukiz nie zaangażował się odpowiednio w swój sztandarowy projekt, jakim są JOW-y, dlatego część wyborców się od niego odwróciła - komentuje. Z badania IBRIS wynika, że swój głos w wyborach oddałoby 49 proc. Polaków, w domu pozostałoby aż 45 proc. wyborców, a 6 proc. jeszcze nie wie, czy pójdzie do urn. Eksperci wskazują, że dla partii bardzo ważne jest zagospodarowanie elektoratu niezdecydowanego, który swoje wyborcze decyzje będzie podejmować na podstawie bieżących problemów i tego, jaki stosunek mają do nich poszczególne partie (np. kryzys emigracyjny). - By PiS-owi się to udało, powinien unikać tematów kontrowersyjnych, dlatego że celem zdobycia większości trzeba iść jak najbardziej "środkiem". Oczywiście należy mobilizować twardy elektorat. Ale to właśnie wyborcy niezdecydowani są dla PiS największym wyzwaniem - podsumowuje dr Trzeciak.