"Edgar" - minister brutalny czy ambitny?
Przemuś, Gosio, Gosiu, Edgar. Te ciepłe albo prześmiewcze przydomki i ciapowaty styl bycia oszukują. Przemysław Gosiewski to brutalny i skuteczny zawodnik - pisze "Newsweek".
Przemysław Gosiewski, do niedawna liczył na stanowisko wicepremiera, musiał jednak zadowolić się funkcją przewodniczącego komitetu stałego Rady Ministrów. Jego zadaniem jest teraz "popychanie spraw i wymuszanie decyzji" podjętych przez Kaczyńskiego. - Postawiono przede mną zadanie pilnowania, by plan działania rządu został uzgodniony, opisany i realizowany krok po kroku. Muszę być swego rodzaju ministrem spraw wewnętrznych samego rządu - mówi o nowym stanowisku Gosiewski.
"Gosiu" uchodzi wśród ludzi, którzy mają lub mieli z nim styczność, za człowieka niezwykle pracowitego, ale też wymagającego a nawet bezwzględnego.
Wielu rozmówców "Newsweeka" podkreśla, że sprawności Gosiewskiego towarzyszy świadomość rosnącej pozycji w politycznym środowisku.
Jego droga do politycznej kariery zaczęła się podczas majowego strajku studenckiego w 1988 roku. - Był straszliwie zabiegany, ale potrafił skupić wokół siebie silne grono, rozdzielić szybko role i w ten sposób sprawować kierownictwo - mówi Jan Pastwa, kolega z tamtych czasów.
Kolejnym etapem w drodze do sukcesu była praca w Komisji Krajowej Solidarności, gdzie ściągnął go w 1989 roku Lech Kaczyński, który znał go z podziemia. Momentem zwrotnym w jego karierze była wyprawa do Kielc w 2001 roku, kiedy to triumfował SLD, ale na prawicy coraz jaśniej zaczynały błyszczeć gwiazdy Kaczyńskich - pisze "Newsweek". Wtedy też, za przyczyną Gosiewskiego powstało PiS. Zbudował on alternatywę dla silnego SLD.
Rozmówcy "Newsweeka" podkreślają, że po odejściu "Gosia" z klubu parlamentarnego powstanie wyrwa, bo posłowie nie nawykli do samodzielności. - To człowiek orkiestra, zdolny do bycia w pięciu miejscach naraz - mówi o Gosiewskim rzecznik PiS Adam Bielan.
Słabością "Edgara" jest chęć pokazywania się w mediach. Teraz, kiedy został przewodniczącym komitetu stałego rady ministrów będzie musiał przyzwyczaić się do nieobecności w prasie czy telewizji. Ma "przełamywać opór" ministrów i urzędników. Jeśli mu się to uda - awansuje - zaznacza "Newsweek".