zapowiada m.in., że w raporcie będą dowody na przestępczą działalność . - W raporcie będą relacje z poszczególnych wydarzeń i potwierdzające je dokumenty. Przesłuchaliśmy kilkuset żołnierzy, z których kilkudziesięciu zdecydowało się powiedzieć nam o przestępstwach i patologiach - podkreśla. Dodaje, że nazwiska ludzi, którzy o tych patologiach opowiadali nie zostaną ujawnione. - Nie zrobimy też nic, co zaszkodziłoby bieżącym działaniom służb lub naraziło na dekonspirację ważne źródła. W raporcie wymienione natomiast zostaną nazwiska tych żołnierzy i ich współpracowników, którzy brali udział w operacjach przestępczych lub niezwiązanych z obronnością. Podani zostaną też odpowiedzialni za to politycy, jeśli wiedzieli o nich i nic z tym nie zrobili - mówi. Podkreśla, że na podstawie "naprowadzeń" osób, które zdecydowały się na współpracę z komisją w archiwach służb znaleziono dowody na operacje gospodarcze, na których służby mogły zarobić setki milionów dolarów. Jego zdaniem poprzez zakładane przez oficerów i współpracowników służb spółki nielegalnie handlowano bronią, a agenci w bankach ułatwiali niezgodne z prawem operacje. W raporcie mają też się znaleźć opisy działań WSI, które nie miały związku z obronnością. Chodzi tu o inwigilowanie polityków prawicowych - Macierewicz potwierdził w tym kontekście nazwiska generała Tadeusza Wileckiego i Radosława Sikorskiego oraz swoje. Szef komisji przyznaje w rozmowie z gazetą, że WSI zbierały haki również na decydentów i polityków lewicowych, które miały posłużyć do szantażu w sprawach gospodarczych. Raport będzie wymieniał też nazwiska współpracowników WSI, m.in. kilku znanych biznesmenów oraz około 20 (ze stu kilkudziesięciu ustalonych) dziennikarzy.