W debacie "Rosja po wyborach. Konsekwencje wewnętrzne i międzynarodowe - w tym dla Polski - wyborów prezydenckich w Rosji", zorganizowanej przez Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie, wzięli m.in. udział byli szefowie MSZ Adam Daniel Rotfeld, Włodzimierz Cimoszewicz, historyk z UJ prof. Andrzej Nowak, a także były ambasador Polski w Rosji Stanisław Ciosek. Moderujący dyskusję były marszałek Senatu Longin Pastusiak zwrócił uwagę, że kampanii przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi w Rosji towarzyszyło wiele protestów społecznych. Jego zdaniem pokazało to, że społeczeństwo rosyjskie zmienia się, nie dotyczy to jednak państwa rosyjskiego. "Zaczyn społeczeństwa obywatelskiego" Jak ocenił, pojawienie się ruchu społecznego skierowanego przeciw rosyjskiemu establishmentowi można uznać za "zaczyn społeczeństwa obywatelskiego". Zauważył też, że rządzący mają przewagę w tradycyjnych mediach, zwłaszcza w telewizji, jednak internet zdominowali przeciwnicy władzy. Pastusiak podkreślił, że w wyborach brakowało kandydatów autentycznej opozycji, a "koncesjonowani" kontrkandydaci Władimira Putina nie prowadzili przeciwko niemu kampanii. "Wybory w Rosji nie były demokratyczne" Również Cimoszewicz mówił, że w Rosji odbył się ewidentnhętni, nie tylko ci "koncesjonowani", w kraju odbyłaby się przynajmniej realna, rzeczowa kampaniy proces "preselekcji kandydatów", a gdyby do wyborów dopuszczeni byli inni ca wyborcza. - Wybory w Rosji nie były demokratyczne, nie były uczciwe i zostały sfałszowane, zanim się odbyły - ocenił Cimoszewicz. Mówiąc o protestach społecznych, stwierdził, że te poważne odbyły się jedynie w największych miastach. Jednak również i on zaznaczył, że rozwój sytuacji w tym kraju będzie zależał od tego, jak rozwiną się protesty przeciwko obecnej formie sprawowania władzy. Cimoszewicz nie wykluczył przy tym, że rządzący chcąc rozładować napięcia, zmodyfikują np. prawo wyborcze (tak by łatwiej można było zarejestrować kandydata lub utrudnić fałszerstwa). Były szef dyplomacji był jednak sceptyczny wobec możliwości pozytywnych zmian w Rosji. Jego zdaniem wybory niewiele zmieniają i prawdopodobieństwo zmian systemu jest niewielkie. Zmiany w Rosji będą bardzo trudne Również prof. Nowak przewiduje, że mimo pojawienia się grupy młodych, wykształconych osób, które myślą inaczej niż zwolennicy Putina, zmiany w Rosji będą bardzo trudne. Jak zaznaczył, wraz ze zmianą społeczeństwa, zmieniła się też sama Rosja. Jako przykład podał liczbę zatrudnionych w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB) na początku urzędowania Putina (70 tys. osób) i obecnie (400 tys.). Zwrócił jednocześnie uwagę, że w KGB w ostatnich latach istnienia tej służby pracowało 350 tys. osób. Według niego właśnie m.in. to będzie jednym z powodów trudności, jakie czekają proces oddolnych zmian w Rosji. Zdaniem Nowaka legitymacja władzy Putina wyczerpuje się, a sam gospodarz Kremla nie spełnił dobrze swojego zadania w ostatniej dekadzie. - Putin dobrze spełnił swoje zadanie z punktu widzenia służb, które reprezentuje, zwiększając do gigantycznych rozmiarów stopień ich wpływu na życie gospodarcze i polityczne Rosji, dobrze zrobił umacniając tendencje przekształcenia Rosji w monokulturę gospodarczą, ale (...) to właśnie zmiany w cenach ropy naftowej sprawiły tę "cudowną" poprawę losu dziesiątków milionów Rosjan - ocenił. Ciosek: Putin dobrze wypełnił swą rolę Z kolei Ciosek uważa, że Putin dobrze wypełnił swą rolę, stabilizując i rozwijając kraj, jednak model, który pozwalał mu na poprawianie losu obywateli, już się wyczerpał. Jak wyjaśniał, gdy obecny gospodarz Kremla dochodził do władzy, ropa była bardzo tania, a wpływy z niej stanowiły jedynie mniej więcej 15 proc. budżetu. Teraz - zwrócił uwagę dyplomata - wpływy z tego tytułu do kasy państwa sięgają 54 proc. i nie da się ich już zwiększyć, również dlatego, że nie można się spodziewać wielkiego wzrostu cen surowca. - Putin napotkał na znakomite ceny ropy, ale to się już skończyło. Żeby mógł kontynuować dotychczasową politykę, benzyna na stacjach musiałaby kosztować 20 zł za litr - stwierdził. Ciosek wskazał jednak na jedną rezerwę, do której może sięgnąć prezydent Rosji - odwołanie się do przedsiębiorczości i wytwórczości swego narodu. Jak zauważył, mały biznes wytwarza jedynie 13 proc. produktu narodowego brutto Rosji, tymczasem średnia unijna wynosi ponad 70 proc. Były ambasador mówił, że aby sięgnąć po tę rezerwę, potrzeba zmian, w konsekwencji których Rosjanie przestaliby bać się urzędników i zmniejszyłaby się korupcja. "Korupcja częścią systemu sprawowania władzy w Rosji" - Korupcja jest integralną częścią systemu sprawowania władzy w Rosji - zauważył jednak Rotfeld. Jego zdaniem kraj ten ma świadomość, że w wyniku bardzo słabego rozwoju wewnętrznego następuje jego marginalizacja w świecie. Jaki ocenił, Rosja musi dokonać wyboru ws. swojej polityki wewnętrznej. - W Rosji jest 450 natomiast, które powstały wokół wielkiej budowy socjalizmu, wszystkie bez wyjątku uległy fatalnej degradacji, ponieważ nie były doinwestowane - zauważył były szef MSZ. Jego zdaniem, do rozstrzygnięcia jest to, czy takie i inne problemy zostaną rozwiązane w wyniku świadomych decyzji podjętych przez Putina i elitę rosyjską, czy też w wyniku sytuacji wymuszonej przez protestujących.