Czy naprawdę było warto?
Raport z rozwiązania WSI miał wstrząsnąć Polską. Mina prezydenta Lecha Kaczyńskiego na konferencji prasowej świadczyła, że nie wstrząsnął nawet nim - komentuje w "Gazecie Wyborczej" Paweł Wroński.
Co otrzymaliśmy? Opis rzeczy niewątpliwie złych, których dopuściły się wojskowe służby specjalne: handel bronią, niejasne interesy, finansowe przekręty, próby wpływania na publikacje dziennikarskie. To nie powinno się zdarzać, ale chyba nikt się nie spodziewał, że w służbach specjalnych pracują anioły - pisze publicysta gazety.
Według niego, otrzymaliśmy informacje utrzymane w poetyce donosu, np. o wymienionym z imienia i nazwiska oficerze, który "pijany narobił w spodnie". Zapewne autorzy uznali, że można go potraktować jak śmiecia, bo ukończył kurs w ZSRR. Kilka szanowanych osób zostało w raporcie wymienionych z imienia i nazwiska tylko dlatego, że chciało swoją wiedzą służyć niepodległej Polsce, teraz złośliwi będą na nich mówili "agent".
Panie prezydencie, premier mówił, że dla samej likwidacji WSI i opublikowaniu tego raportu warto było zawrzeć koalicję nawet z Samoobroną. Czy naprawdę było warto? - pyta komentator "Gazety Wyborczej" Paweł Wroński.
Koniec samowoli służb
Ujawniony raport o działalności WSI rozczarował tych, którzy szukali w nim jedynie głośnych nazwisk czy uniwersalnego klucza od zrozumienia dziejów Polski po 1989 roku - komentuje w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka.
Liczne przecieki, jakie trwały od kilku miesięcy, osłabiły wrażenie ujawnianych nazwisk, ale nie powinno to prowadzić do bagatelizowania roli WSI w mediach i ich prób prowadzenia rozgrywek na polskiej scenie politycznej - uważa publicysta.
Zdaniem Semki, o wiele ważniejsze w raporcie są konkretne przykłady tworzenia przez służby firm wydmuszek, w których - pod pozorem dbania o interesy państwa - bez żadnej kontroli krążyły pieniądze. Charakterystyczne jest też wyjątkowe nasycenie agentami resortu spraw zagranicznych i placówek handlu zagranicznego. Raport wskazuje, jak łatwo było w tym zaklętym kręgu, pod osłoną tajemnicy państwowej, prowadzić nielegalne gry przy przetargach na zakup uzbrojenia oraz przy handlu bronią.
Teraz trzeba zadać pytanie o to, kto za to wszystko ponosi odpowiedzialność. Kto z polityków, z byłych prezydentów i szefów MON tolerował owo państwo w państwie? I jaką cenę musiały płacić służby w zamian za nietykalność? - docieka komentator "Rz".
Zauważa on, że byli prezydenci, premierzy i szefowie MON bagatelizują dziś wymowę raportu. Jednak - w opinii Semki - zbyt łatwo dyskredytują go jako narzędzie walki politycznej. Raport o WSI - podobnie jak czwartkowy wyrok w sprawie płk. Jana Lesiaka - winien skłonić wszystkich uczestników życia publicznego do wspólnej troski o standardy polskiej demokracji. Aby samowola specsłużb nigdy się już nie powtórzyła - akcentuje publicysta "Rz".
Niemal wszystkie ogólnopolskie gazety zamieszczają obszerne publikacje poświęcone omówieniu przedstawionego wczoraj raportu o WSI. Oto tytuły z pierwszych stron:
"Rzeczpospolita" - Burza wokół raportu o WSI;
"Gazeta Wyborcza" - Straszne macki WSI;
"Życie Warszawy" - Raport WSI: wstrząśnięci i zmieszani;
"Dziennik" - Raport według Macierewicza;
"Fakt" - WSI łamały prawo;
"Trybuna" - Ha, Ha, Ha, Hi, Hi, Hi;
"Nasz Dziennik" - Konfidenci do raportu.
INTERIA.PL/PAP