Czarny piątek w służbie zdrowia
Sprawdzę, czy na podwyżki dla służby zdrowia można uruchomić rezerwę NFZ - obiecał dzisiaj protestującym minister Religa.
W całym kraju większość lekarzy i pielęgniarek była dzisiaj na jednodniowych urlopach, inni pracowali jak podczas ostrego dyżuru. Pracownicy szpitali, przychodni zdrowia i poradni walczą o 30-proc. podwyżki płac jeszcze w tym roku. Domagają się m.in. wydzielenia kosztów pracy z usługi medycznej, ustalenia minimalnej płacy oraz objęcie rozwiązaniami systemowymi wszystkich pracowników zarówno z publicznych, jak i niepublicznych zakładów. Chcą także, by nakłady na opiekę zdrowotną w kraju wzrosły do 6 proc. PKB.
Protestujący zorganizowali dzisiaj przed Sejmem pikietę. W tłumie demonstrujących powiewały flagi NSZZ "Solidarność" regionu śląsko-dąbrowskiego, organizatora protestu. Pracownicy służby dotarli do też Ministerstwa Zdrowia. Minister zdrowia Zbigniew Religa podczas spotkania z nimi zapowiedział, że sprawdzi możliwości prawne uruchomienia rezerw finansowych NFZ i przeznaczenia ich na podwyżki wynagrodzeń jeszcze w tym roku. Zadeklarował ponadto, że w poniedziałek w Katowicach odniesie się do wszystkich postulatów z przekazanej mu petycji. Religa zapewnił też, że 10 maja w Sejmie przedstawi plan, jak zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia ponad dwukrotnie w ciągu czterech lat.
Po rozmowie z Religą związkowcy udali się do autokarów, którymi odjadą na Śląsk.
Dzisiaj placówki medyczne pracują, jak podczas ostrego dyżuru; wykonywane są jedynie zabiegi ratujące życie. Na oddziałach szpitalnych są tylko lekarze dyżurni i ordynatorzy, nieczynne są przyszpitalne przychodnie specjalistyczne. Zaplanowane wizyty lekarskie oraz operacje zostały odwołane i przełożone na późniejsze terminy.
Na jakie problemy najczęściej natrafiają pacjenci? Sprawdzał to rano w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie reporter RMF Witold Odrobina. Posłuchaj:
Po raz pierwszy w ogólnopolskim proteście służby zdrowia wzięły udział szpitale dziecięce. Na oddziałach onkologicznych tylko część lekarzy wzięło urlop na żądanie, operacje i zabiegi onkologiczne są wykonywane zgodnie z planami, bo większość pacjentów tych oddziałów jest w stanie zagrożenia życia.
W stacjach pogotowia ratunkowego protest ogranicza się do wywieszenia flag i oplakatowania placówek. Niektórzy lekarze rodzinni zamknęli gabinety na cały dzień lub kilka godzin.
Do protestu przyłączyli się też niektórzy lekarze z gabinetów prywatnych. Ci - tak jak lekarze pierwszego kontaktu - nie przyjmowali między godz. 12 a 14. Szczecińskie kliniki prywatne, szczególnie te które leczą pacjentów z Niemiec, pracują normalnie. - My nie mamy tego przeciwnika, którym jest fundusz zdrowia. Jesteśmy spoza tym systemem. Leczenie jest u nas finansowani na zasadach rynkowych - wyjaśnia Marcin Gaborski, dyrektor kliniki lekarsko-stomatologicznej w Szczecinie.
RMF/INTERIA.PL/PAP