Cimoszewicz musi się stawić
Cimoszewicz będzie musiał zmierzyć się z sejmowymi śledczymi. Prezydium Sejmu nie przyjęło jego wniosków o wykluczenie 7 członków komisji, ponieważ uznało, że są one "błędne ustawowo".
Włodzimierz Cimoszewicz domagał się wyłączenia z przesłuchiwania go siedmiu z ośmiu członków komisji śledczej ds. PKN Orlen. Powodem miała być rzekoma stronniczość posłów. Marszałek stwierdził też, że wnioski te władne jest rozpatrywać wyłącznie Prezydium Sejmu. Jednocześnie zrezygnował z uczestniczenia w jego posiedzeniu.
Wcześniej sugerowano, że jeżeli Prezydium Sejmu podejmie decyzję na niekorzyść marszałka, nie jest wykluczone, że sięgnie on po inne argumenty. Cimoszewicz już mówił o tym, że komisja reprezentuje dziś zaledwie 184 z 460 posłów na Sejm, a ustawa o komisji śledczej podkreśla konieczność reprezentatywności składu komisji.
Być może w kolejnym kroku na drodze sporu z orlenowską komisją Cimoszewicz posłuży się argumentem dość nietypowym, a mianowicie będzie dowodził, że komisja nie istnieje. Wspominał już, że w trakcie obrad poprzedniej komisji jeden z ekspertów zapytany o tego typu hipotetyczną sytuację przedstawił właśnie taką diagnozę.
Dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" pisze, że przepis o wyłączeniu z przesłuchania stronniczych śledczych, na który powołał się Włodzimierz Cimoszewicz, będzie obowiązywał jeszcze zaledwie przez tydzień. W najbliższy czwartek wchodzi bowiem w życie nowelizacja ustawy o komicji śledczej, gdzie tego zapisu już nie ma.
Wicemarszałek Sejmu Kazimierz Michał Ujazdowski powiedział, że prezydium uznało wnioski Włodzimierza Cimoszewicza za błędne od strony formalnej z dwóch powodów.
W jego ocenie decyduje o tym fakt, że zostały one złożone po zaprzysiężeniu Cimoszewicza, a w trakcie postępowania wobec marszałka nie pojawiły się żadne nowe okoliczności", które uzasadniałyby wniosek o takie wyłączenie posłów z powodu braku ich bezstronności - powiedział.
- Gdyby się pojawiły, to dopiero wtedy można mówić o możliwości zastosowania tego przepisu - dodał Ujazdowski.