Bezkompromisowa, skromna rewolucjonistka
Od niej zaczęła się historia Solidarności. Pozostanie w pamięci i w historii jako ikona Solidarności, która zawsze była po stronie skrzywdzonych i walczyła o społeczny wymiar przemian, mimo że tę walkę przegrywała. Docenił ją prezydent Lech Kaczyński, odznaczając Orderem Orła Białego.
Suwnicowa. Tak o niej mówiono w czasie i po strajku. Osierocona w czasie wojny już od 10 roku życia ciężko pracowała jako służąca, traktorzystka, pakowaczka. W 1950 zapisała się na kurs spawaczy. W Stoczni Gdańskiej przepracowała 30 lat. Należała do ZMP i Ligi Kobiet. Była przodowniczką pracy, ale do partii się nie zapisała. Dość szybko dostrzegła, że tzw. przewodnia siła narodu, czyli PZPR wyzyskuje robotników, toleruje układy i korupcję. Z wrodzoną wrażliwością reagowała na zło w najbliższym otoczeniu. Represje spotkały ją pod koniec lat 60. Pierwszy raz próbowano ją wyrzucić z pracy w 1968.
Po Grudniu '70, też ją szykanowano, nie od razu, bo dała szansę nowej władzy. Wkrótce jednak przekonała się, że komuniści nie dbają ani o pracowników, ani o naród. Przystąpiła do opozycji: zaczęła współpracować z Komitetem Obrony Robotników, a w kwietniu 1978 była współzałożycielką Komitetu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża razem z Joanną i Andrzejem Gwiazdami, Krzysztofem Wyszkowskim. I oni pozostali jej przyjaciółmi do końca. W jej mieszkaniu we Wrzeszczu Lech Kaczyński, młody prawnik prowadził wykłady z prawa pracy. Pisała artykuły dla podziemnej prasy, kolportowała w stoczni ulotki. Dyrekcja stoczni zaczęła ją szykanować. Najpierw ukarano Ją naganą, a 7 sierpnia 1980 r. zwolniono na pięć miesięcy przed emeryturą.
Bogdan Borusewicz działacz KOR i WZZ, który już od pewnego czasu przygotowywał kolegów robotników do strajku, uznał, że zwolnienie Ani to decydujący moment i ustalił termin strajku, najpierw na 13, potem 14 sierpnia.
Przypięła znaczek Janowi Pawłowi II
W latach pierwszej Solidarności była bardzo znana. W marcu 1981, w Teatrze Małym w Warszawie wystawiono o niej sztukę. Jako współzałożycielka "S" gościła w brytyjskim parlamencie i u premiera Francji, w Holandii przyznano jej tytuł "Kobiety roku". Ale ona najbardziej ceniła spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w styczniu 1981. Do Watykanu pojechała z delegacją "S", której przewodniczył Lech Wałęsa. Przypięła wtedy Ojcu Świętemu znaczek Solidarności.
Dzieciaki wpadły w euforię
Po strajku rzuciła się w wir związkowej pracy, była we władzach "S".
Joanna Wojciechowicz, wówczas szefowa od związkowej informacji, wspomina wizytę studentów, z zachodnich Niemiec w listopadzie 1980 r. w siedzibie "S" we Wrzeszczu.
- Chcieli rozmawiać z Wałęsą o II wojnie światowej. Był późny wieczór. Była tylko Ania.
Joanna, która tłumaczyła to spotkanie pamięta, że niemieccy studenci obawiali się, jak ich, potomków ludzi odpowiedzialnych za II wojnę, przyjmie Solidarność.
- I wtedy Ania powiedziała: "A od kiedy to myśmy mieli pretensje do narodu niemieckiego. Ani nie mieliśmy, ani nie mamy".
- Ania była kochana, swojska, z sercem ze złota, dobra mądra, niezłomna i bezkompromisowa, choć jak wszyscy także pełna różnych słabości - podkreśla Joanna.
Byli na pokładzie
Spory w Solidarności doprowadziły do wykluczenia jej ze związku. Koledzy, którzy w jej obronie zorganizowali strajk, odwrócili się od niej. Nie było jej na I Zjeździe Solidarności. Obwiniała o to Wałęsę.
Można powiedzieć, że była klasycznym przykładem na to, jak rewolucja pożera własne dzieci.
- Nie uważam, żeby ona została pożarta. Być może to ona okaże się tą osobą, która w pamięci, w historii zwycięża, a nie ci co ją wyrzucali. Ten proces ocen się nie skończył. Ania na pewno jest po stronie zwycięzców i tak w pamięci pozostanie. A to czy ją wyrzucali, czy nie, jest akurat mało ważne. Tym nie mierzy się znaczenia historycznego - ocenia prof. Jadwiga Staniszkis, która poznała Anię w czasie sierpniowego strajku i do końca utrzymywała z nią kontakty.
Mimo że Walentynowicz obwiniała Wałęsę o swoje zmarginalizowanie w Solidarności, internowana w Gołdapii, spaliła papiery o jego agenturalnej przeszłości, które podrzucili jej esbecy.
Po wyjściu z internowania Walentynowicz ponownie do więzienia trafiła w grudniu 1983 za udział w próbie wmontowania tablicy upamiętniającej ofiary górników z "Wujka".
Była przeciwniczką "okrągłego stołu". Uważała, że po 1989 roku elity polityczne są przesiąknięte wzajemnie się wspierającą agenturą. Z biegiem lat coraz mocnej oskarżała Wałęsę. Była zwolenniczką lustracji i dekomunizacji.
Po stronie pokrzywdzonych
W wolnej Polsce była po stronie pokrzywdzonych. Jeździła po Polsce wspierała strajki i organizowała seminaria "W trosce o dom ojczysty".
- Ona była bardzo wyczulona, żeby była równowaga między wymiarem wolności i wymiarem sprawiedliwości społecznej i jeździła po tych strajkach socjalnych. I podtrzymywała ludzi na duchu, chociaż najczęściej te strajki kończyły się klęską. Te seminaria szukały alternatywnej drogi. Zapamiętam ją jako świetlaną postać - wspomina prof. Staniszkis, która wygłaszała referaty na seminariach Ani.
Sławny niemiecki reżyser Volker Schlöndorff nakręcił film: "Strajk", który miał być złożonym Jej hołdem. W Jej odczuciu było odwrotnie. W dniu premiery filmu w Gdańsku leżała w szpitalu na gdańskiej Zaspie.
- Ten film zniesławia mnie i stoczniowców - mówiła mi, gdy ją odwiedziłam.
Barbara Madajczyk-Krasowska
Zobacz specjalne wydanie Tygodnika Solidarność. Można tam przeczytać następujące artykuły:
- Niezwyczajny prezydent
- Trudno zrozumieć
- Zawsze obok prezydenta
- Parlament będzie pusty
- Cios w państwo
- Zginęli najwybitniejsi
- Przechował suwerenność
- Bezkompromisowa, skromna rewolucjonistka
- Gibraltar, a nie Katyń