Władysław Bartoszewski w chwili wybuchu powstania warszawskiego miał 22 lata. Jak mówi, nie rozumie dlaczego ktoś od kilku lat zakłóca obchody upamiętniające ten zryw. "Wydawało mi się, że wykluczone jest, aby groby żołnierzy mogły być widownią manifestacji politycznych" - stwierdził. Dodał, że nigdy nie przyszło by mu do głowy, żeby patrzeć na groby jego kolegów z punktu widzenia tego, "jak oni by głosowali w wyborach do parlamentu". "Przecież to nonsens, a tak się dzieje" - oświadczył. Profesor Bartoszewski ocenił, że "skandaliczne" zachowanie osób, które od kliku lat zakłócają uroczystości upamiętniające wybuch powstania warszawskiego wywołują "zgorszenie". Zauważył, że są to głównie ludzie młodzi, którzy nie mają żadnych osobistych doświadczeń związanych z wydarzeniami sprzed 69 lat. "Widzę osoby, które na sygnał buczą. To bolesne" - przyznał. I dodał, że nad grobami potrzebna jest modlitwa i szacunek. Zapytany, czy weźmie udział w uroczystościach przed pomnikiem Gloria Victis powiedział, że po namyśle zdecydował, że odda hołd powstańcom. "Motłoch nie będzie ograniczał mojej swobody" - oznajmił. Zakłócają uroczystości Bartoszewski mówił wczoraj, że zastanawia się, czy po raz pierwszy w życiu, z powodu sytuacji, do których dochodzi na tej uroczystości w ostatnich latach, nie zrezygnować z udziału w niej. Od kilku lat uroczystość zakłócają okrzyki i buczenie skierowane pod adresem przedstawicieli najwyższych władz. W środę o zgodny, wspólny udział w uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis upamiętniających kolejną rocznicę wybuchu powstania zaapelowali powstańcy warszawscy i żołnierze Armii Krajowej. Powstanie warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone. ak