ABW prześwietla Solorza
Prześlijcie nam wszystko na temat Solorza - takie telefony z ABW odbierają prokuratorzy, policjanci, a także pracownicy najróżniejszych instytucji w kraju, informuje "Newsweek".
Katowicka delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi supertajne śledztwo w sprawie Zygmunta Solorza-Żaka, właściciela telewizji Polsat. Funkcjonariusze ABW działają na polecenie Biura Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, specjalnej formacji prokuratorów podlegających bezpośrednio ministrowi sprawiedliwości.
- Nie udzielamy w tej sprawie informacji - ucina rozmowę Jerzy Gajewski, szef katowickiej delegatury Biura. Według ustaleń "Newsweeka" śledztwo rozpoczęło się kilka tygodni temu, gdy Elżbieta Kruk, była szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przekazała ABW dwie notatki Urzędu Ochrony Państwa pochodzące jeszcze z 1994 roku - Polsat wtedy starał się o koncesję.
Z jednej z nich wynika, że Solorz używał kilku paszportów, a kapitał jego firmy był mniejszy od deklarowanego. Druga stwierdza jednak, że nie ma przeszkód, by Polsat koncesję otrzymał. Treść obu tych dokumentów od dawna nie jest dla nikogo tajemnicą - już w roku 1994 zostały one opisane w prasie. Teraz jednak stały się dla prokuratury pretekstem do badania interesów właściciela telewizji.
Funkcjonariusze ABW dzwonią do wszystkich instytucji, które prowadziły postępowania dotyczące Solorza lub którejś z jego spółek. Chodzi m.in. o sprawy związane z Grupą Elektrim, w której od lat trwa spór między współudziałowcami. ABW otrzymała już dokumenty na temat Elektrimu z Komisji Nadzoru Finansowego, która prześwietla spółkę. Według koncernu Vivendi, francuskiego udziałowca Elektrimu, z firmy kontrolowanej przez Solorza zniknęły aktywa warte 12 mld zł. Zdaniem rozmówców "News-weeka" prokuratorzy z Katowic starają się wykazać, że za wyprowadzenie tych pieniędzy odpowiada Solorz.
Równolegle rząd dąży do wykluczenia Elektrimu z Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, drugiego co do wielkości producenta energii elektrycznej w Polsce, gdzie Solorz ma 33 proc. udziałów (reszta należy do skarbu państwa). - Nic nie wiem o takim śledztwie, nikt ze mną o tym nie rozmawiał. Być może coś zbierają - mówi "Newsweekowi" Zygmunt Solorz.
Czy postępowanie prokuratorów tłumaczy, dlaczego właściciel Polsatu niespodziewanie pozbył się ze swojej stacji Tomasza Lisa, popularnego dziennikarza i zaciętego krytyka polityki PiS?
Sam Lis w wywiadach przyznawał, że Solorzowi politycy PiS "przystawili pistolet do głowy" i zmusili do pozbycia się go. - Trzeba bardzo złej woli, by nie zauważyć tu nacisków politycznych - mówi Tomasz Lis.
Oficjalnie właściciel Polsatu zaprzecza, jakoby naciskano go w sprawie Lisa. Jednak po odejściu dziennikarza miejsce prowadzonego przez niego programu "Co z tą Polską?" zajęła audycja "Kto kogo?", w której gościł ostatnio Jarosław Kaczyński. Wcześniej premier wielokrotnie nie godził się na wizyty u Lisa.