7 tys. zł za pierwsze miejsce na liście PO
Chcesz startować z dobrego miejsca w wyborach samorządowych? Płać. Nie masz pieniędzy? Lądujesz w środku listy - donosi "Gazeta Wyborcza", która dotarła do nieoficjalnego cennika warszawskiej PO.
Szefowa warszawskiej PO Małgorzata Kidawa- Błońska zaprzeczyła informacjom, jakoby działacze tej partii mieli płacić za miejsca na listach samorządowych w Warszawie. - Współfinansowanie kampanii przez startujących może będzie, ale w formie dobrowolnych darowizn - zastrzega Kidawa-Błońska.
Kandydat do Rady Warszawy za pierwsze miejsce na liście zapłaci najpewniej 7 tys. zł, za drugie - 5 tys. zł. Do rad dzielnic pierwsze miejsce ma kosztować 5 tys. zł, a drugie - 3,5 tys. zł. Stolica ma 18 dzielnic, partia zyska więc na tym ponad 150 tys. zł. - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Zarobione w ten sposób pieniądze Platforma Obywatelska chce przeznaczyć na walkę Hanny Gronkiewicz-Waltz o fotel prezydenta Warszawy. Jak informuje "GW", opłata od kandydatów na listy samorządowe nazywana jest "dobrowolną darowizną" na fundusz wyborczy.
Inne partie twierdzą, że nie będą zbierały pieniędzy za miejsca na listach. - Mamy fundusze z budżetu państwa - zapewnia "Gazetę Wyborczą" Wojciech Dąbrowski, szef warszawskiego PiS.
- Na pewno tak robić nie będziemy - zarzeka się w rozmowie z "GW" Jacek Pużuk, lider mazowieckiego SLD.