Sami sobie
Kraków ma od lat opinię najbardziej zanieczyszczonego miasta w Polsce, co jednak wynika stąd, że od dawna o problemie zatrutego i zatruwanego powietrza w nim się mówi i sporo dla poprawy jego stanu robi. W innych ośrodkach miejskich dopiero od niedawna dokonuje się pomiarów czystości powietrza, władze lokalne niekiedy nie chcą się na takie badania godzić, a potem próbują podważać ich wyniki, bywa że znacznie gorsze niż w Krakowie.
Tymczasem pod Wawelem bada się jakość powietrza coraz bardziej wyrafinowanymi metodami. Przy pomocy jednej z nich odkryto, że część zanieczyszczeń gromadzi się na poboczach jezdni i są wzniecane przez wjeżdżające i wyjeżdżające samochody. Aby oczyścić skutecznie pobocza, należałoby usunąć parkujące na nich pojazdy. Poproszono więc mieszkających przy jednej z takich ulic o przeparkowanie ich w pewnym dniu w inne miejsce, aby umożliwić wjazd specjalistycznego sprzętu czyszczącego. Ci zareagowali oburzeniem i obstrukcją, uznając całą tę akcję za zamach na ich prawa.
Podobne reakcje wzbudza zakaz palenia mułami i odpadami węglowymi, a także samym węglem, zwłaszcza podłej jakości. Mieszkańcy polskich miast i wsi często ponadto spalają w piecach śmieci i odpady, w tym tak toksyczne, jak plastik, guma i rozmaite domowe chemikalia. Liczni kierowcy zaopatrują się za zachodnią granicą w wyeksploatowane rzęchy i wycinają filtry w swoich starych dieslach. Lasy i parki pełne są beztrosko porzucanych odpadków i rozmaitych opakowań, a często rozmyślnie zwożonych stert śmieci i zużytych sprzętów, tworzących dzikie wysypiska. Do strumyków i rzek spuszczane są fekalia i inne ścieki. Ustawowe zlikwidowanie kar za wycinkę drzew spowodowało ich masowy wyrąb. Polacy sami sobie niszczą środowisko, w którym żyją. Przyczynami są niechlujstwo, głupota, zła wola, bezmyślne nawyki, brak elementarnej samodyscypliny.
Ale takie wyjaśnienie jest trudne do przyjęcia i wzbudza protesty, bo stawia lud polski w złym świetle i nie pozwala zrzucić winy za jego niedole na innych, co jest ulubionym sposobem tłumaczenia wszelkich polskich problemów, zapóźnień i niedomagań. Zawsze i wszystkiemu winni są jacyś inni, wytykanie win i złych nawyków Polakom to "pedagogika wstydu". Przecież szlachetny, zacny i bogobojny lud polski jest nieskalany i niczemu niewinny. W przypadku zanieczyszczenia i zatruwania środowiska takie tłumaczenie jednak zawodzi, bo źródła są znane i stanowią je właśnie zachowania zwykłych Polaków. Ale podobnie jest w przypadku innych czynników wpływających na jakość życia w Polsce, począwszy od stanu osiedlowych trawników (rozjeżdżanych samochodami), przez wygląd budynków i ulic, aż do kultury pracy i stosunków w niej panujących. To nie inni, obcy czy przyjezdni smarują bohomazy na ścianach, demolują klatki schodowe i windy, rozrzucają śmieci i niedopałki na przystankach i ulicach, wszczynają o byle co awantury w sklepach, niszczą rozłożony w nich towar i ochoczo go kradną, zajeżdżają drogę i wyprzedzają w niedozwolonych miejscach, epatują wulgaryzmami w języku nieznanym przecież przez obcych. I to nie przyjezdni zablokowali możliwość posprzątania krakowskiej ulicy, bo przecież parkują na niej lokalsi. I to oni głównie wdychają zanieczyszczenia wzniecane ruchem samochodów na tej ulicy. Sami sobie wyrządzają największą szkodę własnym sobiepaństwem, zawziętością i głupotą. Jakież to polskie.