Rzeczpospolita dla hołoty
Kiedy Jarosław Kaczyński oznajmił, że socjalizm to był ustrój zbudowany przez hołotę i dla hołoty, to powiedział świętą prawdę. Oczywiście, jeśli pod słowem socjalizm rozumiemy nie to, co sobie roił Żeromski czy inni czuli na ludzką krzywdę intelektualiści, ale tak zwany "realny socjalizm", czyli po prostu peerel.
Ja to wiem już od dzieciństwa, z opowieści mojego ojca, o tym, kto w naszym rodzinnym Czerwińsku tworzył po wojnie pierwsze struktury PPR i MO: same miejscowe wyrzutki, aferzyści, złodziejaszki i inna najgorsza mętownia. Dziś, oczywiście, mogę do tych rodzinnych opowieści dodać liczne źródła - choćby cytowane przez historyków, pochodzące z tego czasu alarmistyczne apele starych komunistycznych działaczy do kierownictwa partyjnego, przerażonych, jaki element jest przyjmowany do partii oraz "organów" i promowany w nich. Apele bezskuteczne, bo była to świadomie przyjęta strategia: opierać się na wyrzutkach, na marginesie, na szumowinie, aby jej rękami zniszczyć w Polsce resztki przedwojennej przyzwoitości. A więc zgoda, że budowała ten ustrój hołota, i zgoda, że dla hołoty - bo przecież do ostatnich chwil peerelu ledwie przyuczony robotnik zarabiał więcej od inżyniera, nie mówiąc już o profesorze. Pracę fizyczną wyceniano znacznie wyżej od umysłowej, talenty i zdolności były w pogardzie, a wybitność na rozmaite sposoby tępiono. To sprawia, że w szerokich kręgach społecznych nizin, które brzydko nazywamy z ukraińska hołotą, socjalizm wspominany jest do dziś jako rajska epoka, w której nie trzeba było nic umieć, nie trzeba było nawet pracować, a miało się zapewniony byt - kosztem tych zdolniejszych i bardziej pracowitych.
O ile jednak skłonny jestem bronić premiera przed atakami chwalców peerelu, to, muszę powiedzieć, fakt, że to on właśnie potępia ustrój zbudowany przez hołotę dla hołoty, wydaje mi się, hm, dziwny. Takie słowa mógłby wypowiedzieć Korwin-Mikke albo jakiś inny polityk, który otwarcie głosi, że rozwój kraju jest dziełem jednostek wybitnych i państwo musi stworzyć im takie możliwości sukcesu, aby nie szukali go w innych krajach.
Ale, niestety, prezes PiS takim politykiem nie jest. Rozumiem, że głosząc konserwatywne wartości skazany jest na nieuchronny konflikt z lewicowymi w większości "wykształciuchami". Wybaczam mu i ten konflikt, i sięganie w nim po antyinteligencką retorykę. Wybaczam mu nawet koalicjanta, choć w tym kontekście oskarżanie go, że IV Rzeczpospolitą buduje rękami hołoty właśnie nie byłoby bezzasadne. Ale, jak uczy pismo - poznajmy po owocach. Owoż owoce są takie, że Polska pod rządami Kaczyńskiego przeznacza najmniej ze wszystkich krajów Unii środków na edukację, na rozwój nauki i na tzw. innowacyjne technologie. Mamy za to najwyższy nie tylko w Europie, ale w całej OECD poziom tzw. transferów społecznych, czyli największą w stosunku do PKB część dochodów, które rząd zabiera bogatym, żeby pompować do biednych. A premier w przemówieniach, inaugurujących drugi etap budowania w IV Rzeczpospolitej bynajmniej nie obiecuje nam troski o odbudowanie elity narodu, tylko jeszcze większe wydatki na świńskie górki i jeszcze hojniejsze dotacje dla grup społecznych wykonujących prace tyleż nieskomplikowane, co niczego Polsce na przyszłość nie dające. I jeszcze dorabia do tego ideologię, jakoby nic nie było dla Polski ważniejszego, niż kupowany za tę cenę "pokój społeczny".
Jeśli to nie jest budowanie państwa dla hołoty, panie premierze, to co nim jest?
Rafał A. Ziemkiewicz