Okienko transferowe
Tego nie wymyśliłby Wernyhora skrzyżowany z Nostradamusem, Mac połączony z PC-em ani Monty Python z Mumio. Leszek Miller w samoobrończym uścisku ze Zbigniewem Wrzodakiem. "Czerwona hiena" (skoro w KOR-ze zdaniem Wrzodaka były różowe to w PZPR chyba czerwone) na jednej liście z narodowym wyznawcą kultu Matki Bożej Różańcowej. "Ludzie, trzymajcie mnie" - zawołam za Pawlakiem z "Samych swoich". Trzymajcie mnie, bo padnę..... ze śmiechu.
Żona Jana co był "trawą która za wysoko rosła" - do PiSu, ten co to "prawdziwych mężczyzn poznawał po końcu, a nie początku" - kończy w ramionach Leppera, marszałek, któremu podobno marzyło się tylko pozostanie marszałkiem i minister, który milczał, gdy mógł mówić, a mówić zaczął, gdy już powinien milczeć - do Platformy, i na dokładkę katolicy co wzywali się wzajem do odejścia i zarzucali podłe insynuacje połączyli się z tym, co to legalizować domy publiczne pragnie. Pięknie, pięknie....
W naszej polityce, choć najczęściej mieliśmy do czynienia z pączkowaniem, zdarzały się już oczywiście przenicowania z partii do partii. Dotyczyły one jednak polityków nawet nie drugiego, a trzeciego czy czwartego rzędu. Tak spektakularnych historii, jak tegoroczne nie pamiętają chyba najstarsi bywalcy Sejmu. W tym okienku transferowym barwy klubowe zmienili już byli premier, marszałek Senatu, minister obrony, żona premiera niedoszłego, a w kolejce czekają jeszcze następni chętni.
Dziwaczność tych zmian jest oczywiście różna. Niektóre da się tłumaczyć rozczarowaniem, inne krzywdą, jeszcze inne - poniekąd zrozumiałą, chęcią przeskoczenia progu. W moim prywatnym rankingu do szczytu absurdu zbliżyli się Miller i Nelly Rokita. Ten pierwszy miast czekać na wybory europejskie uznał, że musi koniecznie utrzeć nosa Olejniczakowi. Może mu się i uda, ale akces do Samoobrony sprawił, że już nikt i nigdy nie potraktuje go poważnie. Co do pani Nelly - pisałem już o niej tydzień temu. Uważam, że najbardziej prawdopodobne jest to, że postanowiła, nie bacząc na męża, realizować swe ambicje. A jeśli jest tak rzeczywiście, można wznieść tylko hasło: Boże broń nas przed przyjaciółmi i własnymi żonami, z wrogami poradzimy sobie sami.
Te dwa transfery są szczególne. Pozostałe, są, dla niektórych smutnym, a dla większości zrozumiałym, choć gorzkim, dowodem na kastowość naszej polityki. W sytuacji, gdy - jak w tytule książki Kosińskiego - "wystarczy być" w parlamencie, by uznać to za sukces, wewnątrz kasty dochodzi do nagłych przetasowań. Bo walczy się już nawet nie o władzę, a o to, by z kasty nie wypaść. I nie wpaść do grona politycznych pariasów.
Józef Piłsudski wysiadł kiedyś z tramwaju socjalizm na przystanku niepodległość. Nasi współcześni politycy przesiadają się z tramwaju do tramwaju w biegu, nie patrząc specjalnie ani na styl przesiadki, ani na numery linii czy wagony. Marzenie mają jedno - dojechać do celu. Wielu się uda, ale niesmak pozostanie....