Zatrzymanie Polańskiego "jak w filmie"
Tak jak w filmie Romana Polańskiego - w ten sposób włoska prasa komentuje aresztowanie reżysera w Szwajcarii. W obszernych artykułach wszystkie największe gazety zwracają uwagę, że jego artystyczny geniusz zawsze "prześladowały dramaty przeszłości".
"Wydaje się, że to film Polańskiego: ktoś przyjeżdża odebrać nagrodę, a czekają na niego strażnicy, by go aresztować. To zaiste żart losu" - mówi krytyk filmowy "Corriere della Sera". Zauważa, że z zacierania granic rzeczywistości reżyser uczynił ośrodek swej kinowej filozofii. "I to właśnie obróciło się przeciwko niemu" - ocenia krytyk.
"A może nie mogło być inaczej, ponieważ cała kariera tego genialnego reżysera została zbudowana na intuicyjnym przeczuciu, że świat, który nas otacza nie może być odczytywany w jeden tylko sposób i może chować dla nas niespodziankę" - dodaje.
Według krytyka największego włoskiego dziennika, to jest właśnie klucz do zrozumienia znaczenia pierwszych filmów artysty, a także "znak rozpoznawczy" całej jego twórczości.
"Z projekcji jego filmów wychodzi się z większymi wątpliwościami od tych, jakie miało się przy wejściu. Ale nie jest to w żadnym razie wada, lecz prawdziwa zaleta filmów Polańskiego, gdyż rzeczywistości nigdy nie można ufać. Tym bardziej tej sennej i uporządkowanej, jak w Konfederacji Szwajcarskiej" - podsumowuje autor komentarza.
"Corriere della Sera" przytacza wypowiedź włoskiego przyjaciela Polańskiego - aktora i reżysera Luki Barbareschiego, który podkreślił, że polski artysta miał nadzieję, iż sprawa, będąca dla niego "wielką raną", jest już zamknięta.
Dziennik "La Stampa" zauważył, że zatrzymanie reżysera na lotnisku w Zurychu wywołało "międzynarodowe pandemonium prawno-filmowe", a szczególnie falę protestów we Francji. Przypomniano, że kraj ten ma szczególne powody, by zaangażować się w obronie artysty: przez 30 lat tamtejsze sądy i policja umiejętnie ignorowały amerykańskie nakazy aresztowania oraz wnioski o ekstradycję.
Według dziennika "La Repubblica", sprawa Polańskiego może być powodem "międzynarodowego incydentu", o czym świadczą wypowiedzi oburzonych przedstawicieli władz w Paryżu, a także zapowiedź podjęcia kroków prawnych w Polsce.
"W przypadku życia niektórych ludzi nie ma granicy między fikcją a rzeczywistością" - tak rzymska gazeta podsumowuje pełne dramatów losy polskiego reżysera. "Nie byłby on mistrzem koszmaru w kinie, gdyby nie był protagonistą przeklętego życia" - konstatuje dziennik.
INTERIA.PL/PAP