Zarabianie na tapczanie, czyli praca zdalna
Kto z nas nie chciałby otrzymywać sowitego wynagrodzenia w dolarach lub funtach, mieszkając jednocześnie tanio i wygodnie nad Wisłą... W dobie internetu spełnienie tego marzenia jest całkowicie realne
Wszystko dzięki zastosowaniu outsourcingu. Na Zachodzie normą jest szukanie pracownika poza lokalnym rynkiem pracy - w końcu wielu Polaków odczuło to na własnej skórze, trafiając na saksy do Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Firmy ogłaszające się za pośrednictwem sieci mogą oferować nieco niższe stawki pracownikom z zagranicy, ale dla freelancera z drugiego końca Europy lub świata i tak taka oferta może przebijać wszystkie dostępne na własnym podwórku. Ale zarobki w tej sytuacji to nie jedyne plusy.
Gdy pracę wykonujemy z domowego zacisza, nie liczy się nic poza efektem końcowym, zachwyceni będą więc ambitni indywidualiści, dla których luz związany z pracą "u siebie" jest nie do przecenienia, a jednocześnie nie przeszkadza im brak pewnego zatrudnienia i konieczność ciągłego wyszukiwania zleceń. Nie odnajdą się za to osoby, które wolą klimat biura, cenią ciągłość pracy i krytyczne uwagi szefa. Jeśli należysz do tych pierwszych, jedyne czego ci potrzeba, by zacząć zarabiać przez internet, to jak najlepsza znajomość języka obcego i dostęp do sieci. W jakich branżach warto szukać szczęścia?
Na początek dobra wiadomość: od specjalistów ds. technologii informatycznych większość zleceniodawców wymaga znajomości obcej mowy na poziomie najwyżej komunikatywnym - język programowania jest w końcu uniwersalny, a język naturalny ma służyć tylko uzgodnienia warunków oferty z pracodawcą. Ci ostatni szukają specjalistów potrafiących odnaleźć się w najróżniejszych aplikacjach, począwszy od obsługi aukcji internetowej, przez tworzenie rozmaitego oprogramowania komputerowego, na pozycjonowaniu w wyszukiwarce Google kończąc.
Kandydatów poszukują zarówno duże firmy - te najczęściej szukają wykonawców złożonych portali - jak i amatorzy, którzy potrzebują pomocy przy udoskonalaniu własnej strony. Stąd olbrzymia rozpiętość zarobków przy tego typu zleceniach. Za drobne korekty w prostym skrypcie można otrzymać kilkadziesiąt euro, za zbudowanie złożonego narzędzia obsługującego duży portal - kilka tysięcy. Jak znaleźć ofertę? Przez serwisy z ogłoszeniami freelancerskimi (patrz: ramka). Najczęściej w odpowiedzi na ofertę wystarczy wysłać swoje portfolio, czasem poszukiwanie najlepszego wykonawcy odbywa się na zasadzie aukcji, w której liczy się jak najkorzystniejsza dla zleceniodawcy cena za efekt końcowy.
Jeśli twoją pasją jest dziennikarstwo, a do tego świetnie znasz język obcy, możesz poszukać zleceń związanych z pisaniem tekstów na strony internetowe, do gazet papierowych, książek czy poradników. Ogłoszeń jest sporo, a im mniej popularny jest język, w jakim chcesz i potrafisz pisać, tym lepiej. Niektóre ogłoszenia to oferty nawet dla osób bez poważniejszego dziennikarskiego doświadczenia - chodzi o pisanie tzw. "wypełniaczy" na strony. Zlecają je twórcy młodych serwisów, poszukujący konkretnej osoby, która napisałaby np. 100 pierwszych tekstów powiązanych tematycznie z serwisem. Tu jednak nie tylko wymagania są niskie, ale również zarobki - średnio od 10 centów do 2 euro (0,4- 8 zł) za tekst.
W przypadku artykułów wymagających większego zaangażowania, pisanych dla internetowych periodyków, zarobisz średnio od 25 do 200 funtów (115-920 zł) za kilka tysięcy znaków. Dobrym pomysłem jest szukanie zajęcia w portalach polonijnych, gdzie nie trzeba perfekcyjnie znać języka, ale można podzielić się emigracyjnymi doświadczeniami i na tym zarobić. - Współpraca zaczyna się zwykle od akceptacji tematów zaproponowanych przez freelancera. Gotowe teksty poprawiamy i dodajemy na stronę, a autor dostaje wynagrodzenie zależne od ilości odsłon tekstu - opowiada o zasadach współpracy Tom Kwiatkowski z portalu Londynek.net.
Sądząc po ilości ogłoszeń dla grafików komputerowych, można dojść do wniosku, że wszyscy artyści powinni porzucić pędzle i ołówki na rzecz komputera. Na stronach dla "wolnych strzelców" znajdziemy oferty z najróżniejszych półek. Anons początkującej fundacji, proszącej o projekt ikonek na stronę internetową za 30 dolarów (87 zł), właściciela hostelu, który w ciągu tygodnia chce otworzyć stronę internetową i brakuje mu animowanej grafiki, na której wykonanie gotów jest przeznaczyć 380 dolarów (1,1 tys. zł), czy firmy szukającej autora gier we flashu za 1,5 tys. dolarów (4,3 tys. zł).
Zdarzają się też oferty dla projektantów kartek świątecznych, ilustracji książek dla dzieci czy autorów komiksów. - Mnie takie zróżnicowanie odpowiada - śmieje się Maciek, 25-letni grafik i student ASP w Warszawie. - Wysyłam czasem i kilkadziesiąt e-maili dziennie w odpowiedzi na oferty, ale rzadko kiedy brakuje mi zleceń, a każde jest inne od poprzedniego - dodaje. Maciek zwraca też uwagę, że zleceniodawcy zatrudniają go, oceniając wyłącznie jego portfolio, dzięki czemu jeszcze przed skończeniem studiów ma szansę wpisać sobie do CV projekty dla liczących się amerykańskich i australijskich firm.
Reklama i sprzedaż
Tu nie obejdzie się bez doskonałej znajomości języka obcego. W sieci roi się od firm poszukujących kogoś, kto skutecznie je zareklamuje i przyciągnie jak największą liczbę klientów. Jedne płacą za ilość wejść na stronę internetową, licząc na twoją kreatywność, inne zawierają kilkumiesięczne kontrakty, w ramach których przydzielają konkretne zadania. Nawet umiejętność skutecznej sprzedaży na aukcjach internetowych może być plusem - jeśli podzielisz się tą wiedzą z którąś z ogłaszających się firm.
Również telemarketing można wykonywać z domu. Do pracy przez skype namawiają m.in.: jedna z brytyjskich sieci energetycznych (za 750-1250 funtów/3,5-5,8 tys. zł miesięcznie), norweska firma przygotowująca biznesową książkę telefoniczną (ok. 50 euro/200 zł za 150 wykonanych telefonów) czy kanadyjska firma ubezpieczeniowa (która płaci 30 dolarów/87 zł za nowego klienta). Każdy zleceniodawca zapewnia materiały dotyczące firmy, a także szkolenie za pomocą skype'a. Łatwo przy tym wyłowić ogłoszenia firm, które zajmują się spamowaniem (tu nazywanym raczej "kreatywnym marketingiem") i tylko od własnego sumienia będzie zależało, czy warto skorzystać z takiej oferty.
Liczy się pomysł
To nie jest pełna lista zawodów, które możemy wykonywać w sieci. Ostatnio głośno było o firmie oferującej lekcje językowe przez skype czy o wyróżnionym w konkursie Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości Przemysławie Radomskim, który w sieci udziela klientom na całym świecie porad dotyczących tego, jak i w co inwestować na giełdzie. W wirtualnym świecie spotkamy też tłumaczy, finansistów, copywriterów, archiwistów, księgowych... Wszystkich profesji nie sposób zliczyć.
Niestety, w świecie wirtualnym podobnie jak w realnym zdarzają się też oszuści. Co zrobić, gdy padłeś ofiarą jednego z nich? Poinformuj serwis, z którego pochodzi ogłoszenie, aby "kanciarz" nie nabrał kolejnych osób. Jeśli łączy was umowa, możesz podać sprawcę do sądu, podobnie jak każdego innego nieuczciwego pracodawcę. A na przyszłość pamiętaj o kilku regułach bezpieczeństwa. Przede wszystkim szukaj ogłoszeń na sprawdzonych, poleconych serwisach - najlepiej takich, które wymagają rejestracji, a od pracodawcy zamieszczającego ogłoszenie pobierają opłatę. Zwróć uwagę na treść ogłoszenia: czy zleceniodawca się ujawnił, czy podał adres swojej strony internetowej, czy jest wiarygodny? Nie bój się pytać o formę rozliczenia - najkorzystniejsza byłaby umowa lub faktura i zaliczka wypłacana po dostarczeniu części zamówienia.
Julitta Nowik
Internetowych giełd pracy dla "wolnych strzelców" jest kilka. Najbardziej popularne to:
www.freelancer.com
www.freelancejobs.org
www.freelancers.net
Zleceniodawcy najczęściej wybierają umowę o dzieło lub fakturę, które nie różnią się niczym od ich polskich odpowiedników. Aby móc otrzymywać wynagrodzenie od firm z całego świata, warto założyć darmowe konto internetowe PayPal lub zapytać w swoim banku o międzynarodowy numer SWIFT i IBAN potrzebny do międzynarodowych przelewów.