Założenie strony internetowej wymaga rejestracji
Założenie własnej strony, a ściślej - domeny internetowej wymaga w USA rejestracji. Można tego uniknąć tylko otwierając np. blog na serwerze dostawcy usług internetowych.
Rejestracji dokonują liczne, konkurujące ze sobą prywatne firmy, pobierające za to niewielkie opłaty, rzędu kilku dolarów miesięcznie.
Zaleca się, by korzystać tu z usług firm akredytowanych przez ICANN (Internet Corporation of Assigned Names and Numbers), nie nastawioną na zysk korporację zarządzającą systemem adresów internetowych. Utworzono ją w 1998 r. w porozumieniu z Ministerstwem Handlu USA, aby uniknąć dublowania adresów, bezprawnego zajmowania już zarejestrowanych i zapewnić, żeby wszystkie adresy były znajdowane przez użytkowników Internetu.
Ponieważ Internet jest systemem globalnym, w zarządzie ICANN zasiadają nie tylko Amerykanie, lecz także przedstawiciele innych krajów.
Osoba rejestrująca swoją domenę internetową musi podać rejestratorowi swoje dane kontaktowe, tzn. oprócz nazwiska, adres, telefon oraz e-mail, które są wprowadzane do dostępnej publicznie bazy danych "WHOIS". Można jednak zastrzec, by dane te zostały udostępnione tylko w ograniczonym zakresie, aby np. uniknąć zalewu spamem. Niektóre firmy oferują także rejestrację per procura, na nazwisko osoby trzeciej, jeśli ta wyrazi zgodę.
Wymóg podania danych napotyka w USA na sprzeciw organizacji argumentujących, że kłóci się on z ochroną prywatności, a nawet bezpieczeństwa osób rejestrujących swe domeny. Uzasadnia się go jednak potrzebą ochrony praw autorskich i znaków firmowych. W 2004 r. uchwalono nawet ustawę przewidującą kary za udzielenie fałszywych informacji przy rejestrowaniu domeny użytej następnie do popełnienia przestępstwa albo naruszenia praw autorskich lub kradzieży znaku firmowego.
Dane z bazy "WHOIS" są też wykorzystywane przez władze do ścigania operujących w Internecie dystrybutorów pornografii dziecięcej, pedofilów, a także nielegalnego hazardu.
Za treści rozpowszechniane na stronach internetowych nie odpowiadają ani rejestratorzy, ani ICANN - odpowiedzialni są za nie wyłącznie ich autorzy i posiadacze domen.
INTERIA.PL/PAP