Wolność religijna dla Tybetu zakazana.
Chiny oskarżyły tybetańskiego chłopa o działalność wywrotową i podburzanie do obalenia władzy. Jak podały organizacje praw człowieka, Runggye Adak na tradycyjnym tybetańskim festiwalu w swojej wsi, połączonym z wyścigami konnymi, wygłosił przemówienie, w którym domagał się większej wolności religijnej i powrotu dalajlamy do Tybetu.
Adak został zatrzymany na początku sierpnia. Dopiero w poniedziałek został jednak formalnie oskarżony przez prokuraturę w Ganzi (czyt. Kan-dzy), prowincji Syczuan.
Wystąpienie Tybetańczyka wywołało niepokoje we wsi. Jej mieszkańcy domagali się uwolnienia Adaka.
Chińska agencja prasowa Xinhua (Sinhua) twierdzi, że w związku z niepokojami zatrzymano jedynie Adaka, jednak niezależna organizacja z Hongkongu informowała o zatrzymaniu 30 osób, między innymi trzech krewnych mówcy, walczących o jego uwolnienie i rozpowszechniających zdjęcia, zrobione w czasie zgromadzenia.
Według naocznych świadków, armia używała gazów łzawiących i granatów przeciwko tłumowi. Wieś Litang, gdzie Adak wygłosił przemówienie, leży w Syczuanie - na obszarze należącym do tzw. właściwego Tybetu, znajdującym się obecnie poza terytorium Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Dalajlama - duchowy przywódca Tybetańczyków - opuścił Tybet w 1959 r. uchodząc przed prześladowaniami władz chińskich. Od tego czasu przebywa na wygnaniu w Indiach. Pekin określa go mianem zdrajcy, zarzucając mu dążenie do oderwania Tybetu od Chin. Dalajlama nadal cieszy się dużym szacunkiem swych rodaków i sam wyraża pragnienie powrotu do Tybetu.
INTERIA.PL/PAP