Gość Kontrwywiadu RMF FM dodaje, że Donald Tusk nie rezygnuje z żadnej okazji, żeby dołożyć i dokuczyć prezydentowi. Konrad Piasecki: Grecy mieli wojnę o piękną Helenę, my mamy wojnę o Krzysia. Panie ministrze, panie pośle, warto ją toczyć? Zbigniew Wassermann: Myślę, że warto, dlatego, że nie może być tak, żeby człowiek pełniący pierwszy urząd w państwie miał bez przerwy nakazywane, co mu wolno, a co nie. Gdzie może się udać, a gdzie nie może. Czym może lecieć, czym nie może i kogo ma mieć w swojej ochronie. To jest bycie pod ciągłym naciskiem, pod ciągłą presją. Jemu niczego nie wolno. Ale kiedy pan premier Tusk wybierał się na urlop do Włoch, to 1500 kilometrów pokonał sam. Powiedział, że rezygnuje z BOR. Nie miał ochrony i nie budziło to żadnych komentarzy. Czyli skoro premier rezygnował w czasie urlopu do Włoch ze swojej ochrony, to prezydent może podczas oficjalnego wyjazdu do Azji też z niej zrezygnować? Człowiek, który ma być chroniony musi mieć poczucie lojalności, wiarygodności i zaufania do tego, kto go chroni. Jeśli tego nie ma, to czasami lepiej zrezygnować. Ale ustawa o Biurze Ochrony Rządu twardo i jasno mówi, że prezydent musi mieć ochronę. Jeszcze raz powtarzam. Pan prezydent nie jest zakładnikiem pewnej sytuacji. Pan prezydent pełni najwyższy urząd w państwie. To pan prezydent w pewnych sferach wydaje decyzje i polecenia i to pan prezydent jest przełożonym, także i oficerów BOR, bo sfera bezpieczeństwa jest tą sferą, której on ma coś do powiedzenia. "Jeśli dana osoba godzi się być prezydentem, to godzi się także być ochraniana" - tak mówi były szef BOR, generał Gawor, który twierdzi, że BOR nie może odstąpić od ochrony prezydenta. To samo mówi rzecznik BOR. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy ta ochrona działała w warunkach ograniczonych, ponieważ pan prezydent gościł na terenie innego państwa. Ale teraz mówię o prawie do zrzeczenia się tej ochrony. Powtarzam jeszcze raz argument, dlaczego to budzi aż takie ogromne emocje, a w przypadku pana premiera żadnych. Ten ochroniarz w Gruzji zrobił, to co zrobił. Rozstał się na jakiejś ciemnej, gruzińskiej drodze z osobą, którą ma ochraniać. Czy taka osoba zasługuje aż na tak gorącą ochronę? Pan prezydent mówi, ze zdecydowanie tak. A pańskim zdaniem też tak jest? Przyzna pan, że Olszowiec popełnił błąd. Sam pan mówi, że ochroniarze nie powinni pod żadnym odstępować w Gruzji od ochrony prezydenta, a tak się zdarzyło. Ale muszą mieć do tego warunki, żeby postąpić inaczej. Ale to oni są od zapewniania tych warunków. Uważa pan, że powinni wszcząć wojnę z Gruzinami? Uważam, że nie powinni odstępować od prezydenta. Powinni się uprzeć, że będą jechali samochodem tuż za prezydentem, a któryś z nich będzie towarzyszył prezydentowi. Ja winszuję. To są funkcjonariusze ochrony, a upór to jest jeszcze kwestia możliwości jego przełamywania. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy doszłoby np. do bójki albo starcia zbrojnego między ochroniarzami. Działali w takich warunkach i takich i okolicznościach, w jakich mogli działać.