Były prezydent, dziś członek europejskiej rady mędrców, jest gorącym zwolennikiem wejścia Polski do strefy euro: To ostatni ruch, który musimy zrobić. I wtedy mamy jedność europejską - dodał. OGLĄDAJ KONTRWYWIAD RMF FM W INTERIA.TV Konrad Piasecki: Zagłosowałby pan na Baracka Obamę? Lech Wałęsa: Miałbym wątpliwości. Dlaczego? Problem polega na tym, że dziś - zresztą od dawna to głosiłem - jest czas na zmiany. I w tym znaczeniu jestem za Obamą. Tylko, że ja nie słyszę u niego, co on chce zmieniać. Mówiłem, że trzeba zapytać się, czy rozwijamy świat na wartościach, czy tylko na wolnościach? Trzeba świata, jakie miejsce jednego supermocarstwa? Czy policjant świata, czy wiodącego imperium dobra? Ale jak może być imperium dobra, jak nie ma imperium zła. Barack Obama będzie musiał odpowiadać na te wszystkie pytania. Panie prezydencie, jest młody, jest czarnoskóry, ma małe doświadczenie polityczne. Dlaczego Amerykanie go pokochali, pańskim zdaniem? Tylko dlatego, że wszyscy chcą zmian. Tylko każdy te zmiany inaczej widzi. To wszystko się scedowało na Obamę. A jak pan, niegdyś porywający tłumy, patrzy na niego, to rozumie pan tę miłość amerykańską? Nie. Rozumiem tylko jedną rzecz. Pytanie - muszą być zmiany. "Ty jesteś młody, ty nie masz układów, ty będziesz zmieniał!". Fajne, tylko czy będzie zmieniał i co będzie zmieniał? A cieszy się pan, że poprawność polityczna zwyciężyła w Amerykanach uprzedzenia rasowe? Jeszcze raz powtarzam, że ja tylko widzę to, że Ameryka chce zmian. Tylko to widzę. Wie pan, ona by się inaczej zachowywała, gdyby Obama przegrał. Chyba byśmy musieli im pomagać. A w czym? W opanowaniu sytuacji. A wyobrażał pan sobie, że za naszego życia ktoś taki, jak Barack Obama, zostanie amerykańskim prezydentem? Tak. Tylko traktuję to jako wyzwanie epoki, w której przyszło nam żyć. Kiedy upada podział świata na komunizm, kiedy upadają granice, kiedy robimy z Europy jedno państwo - w niektórych tematach, nie we wszystkich - to i takie wyzwanie też musiały się zdarzyć. Nie słyszę radości w pańskim głosie. Pan się w gruncie rzeczy martwi tym zwycięstwem Obamy? Nie. Ja się martwię, bo zwyciężyć to raz, a co z tym zrobić - to dwa. Jeśli jest diagnoza zła, to leczenie będzie złe. Na razie diagnozy, które nawet słyszę tu w radiu, one są niewłaściwe. Jeśli ktoś mówi, że za Clintona to był rozwój, to ja odpowiadam: "Kochany. O czym ty mówisz!". Clinton i cała Ameryka pomagała komunizmowi w postaci Gorbaczowa. To tylko amerykańscy operatywni kapitaliści weszli z butami w cały obóz komunistyczny i zrobili interes na tym. Ale jaki interes można było na tym zrobić, gdyby był plan Marshalla. Wie pan, takie diagnozy stawiać, to nie można wyleczyć. To może pan by wolał zwycięstwo Johna McCaina? W pewnym stopniu - tak, tzn. dopóki nie wiem, co mam zmieniać, to trudno mówić o zmianach. Ten rywal Obamy - on by nie zmieniał, on by kontynuował. W międzyczasie można byłoby dobrze się zastanowić, co jest potrzebne do zmiany w świecie. Tylko z pańskiego punktu widzenia McCain miał jeden plus. Udowadniał, że nawet po siedemdziesiątce można walczyć o prezydenturę. Jeszcze raz panu powtarzam. Ja jestem za, a nawet przeciw. Jestem za Obamą, bo chcę tak jak cały świat, od 25 lat mówię "Czas na zmiany". Ale przedyskutujmy te zmiany. Obama raz broni kapitalizmu, a potem wchodzi w socjalki. Tego się nie da tak zrobić. Był za, a nawet przeciw. Do tego zebrał wszystkich ludzi. Kapitalistów, bo ma bronić kapitalizmu. Socjalnych - wszystkie robotnicze warstwy, kolorowe warstwy, bo sam jest kolorowy i mówi o zmianach. To jest dopiero połowa tego, o co chodzi. Nie poszedłby pan w ślady McCaina i nie powalczył o prezydenturę w Polsce? Gdybym wiedział, że coś tu należy zrobić i sprawy idą w złym kierunku - jestem patriotą i na pewno bym to robił. A wierzy pan, że Donald Tusk mógłby zrezygnować na pana rzecz? Wszystko jest możliwe. Spokojnie. To nie o to chodzi. Problem polega na tym, że ja jestem w starej klasie patriotą i ja tylko z powodów patriotycznych, a nie żadnych osobistych, finansowych jestem gotów służyć mojej ojczyźnie. Niezależnie od trudności, kłopotów i problemów. A czy patriota Lech Wałęsa wyrzekłby się złotówki i wszedł do strefy euro? To jest ostatni ruch, który musimy zrobić. Wtedy mamy jedność europejską. Wtedy mamy koniec podziałów. Wtedy naprawdę Europa dobrze odpowiedziała na wyzwania czasu. Czyli pan jest za. A robić w tej sprawie referendum, czy jednak decyzjami politycznymi to wprowadzać? Musimy się zastanowić jaka demokracja pod globalizację. Wszystkie kraje, jak pan zauważył, uciekają od referendum. To mi mówi "Coś z tą demokracja nie tak", bo w tamtej demokracji najważniejsze było referendum. A tej obecnej pojawia się, że referendum to niedobra rzecz. Panie prezydencie, pan europejski mędrzec myśli, że Europie z Obamą będzie łatwiej współpracować niż Bushem? Róbmy swoje. Europa ma najwięcej doświadczeń w walkach, w rewolucjach, w wojnach. Teraz buduje jedność w wielu tematach. Ale najpierw musi odpowiedzieć - w jakich tematach jesteśmy jednym państwem. Co nam jest wygodne, co jest miłe, na czym będziemy szczęśliwi, bogaci itd. W czym nie, bo chcemy być indywidualni, powinniśmy być indywidualni w wielkości i ładności. I pan teraz na te pytanie będzie odpowiadał? Pan się cieszy z wejścia do tej Europejskiej Rady Mędrców? Bo jakoś pańskiego głosu nie było słychać wtedy, kiedy przetaczała się ta batalia. Będę miał straszny kłopot. Tam jest większość lewicująca. Oni będą mi wciskać lewicowe jakieś układy, a ja będę wciskał prawicowe. Ale prawicowe te rozsądne, a nie te "lepenowskie", czy polityka Rydzyka. Dziękuję za rozmowę.