USA niechętne ofercie Putina ws. tarczy
Eksperci amerykańscy są podzieleni w ocenie oferty rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w sprawie amerykańskich planów dotyczących tarczy antyrakietowej - umieszczenia wyrzutni rakiet w Iraku, Turcji lub na morzu, natomiast radaru w Azerbejdżanie - ale oceny te są negatywne.
- Przede wszystkim dobrze, że Putin jest w ogóle gotów do rozmów. Przynajmniej przyznaje, że my mamy zasadne powody mówić o problemie Iranu, że nasze ostrzeżenia o zagrożeniu ze strony rakiet irańskich nie są objawem paranoi. To już zmiana. No i stwarza przynajmniej wrażenie, że chce te problemy z nami omawiać - powiedział w piątek Michael O'Hanlon, czołowy ekspert ds. wojskowości i polityki zagranicznej w Brookings Institution.
- Nie jestem jednak pewny, czy Putin jest szczery i czy jego plan jest dobry - dodał O'Hanlon. - Bazy w Azerbejdżanie i innych krajach mogłyby być co najwyżej dodatkiem do tego, co chcielibyśmy mieć w Polsce i Republice Czeskiej, a nie tego substytutem. Jeżeli Putin nie chce, aby przechwycenie rakiety nieprzyjaciela następowało nad terytorium Rosji, możemy zawsze próbować przechwycić ją wcześniej, używając w tym celu baz gdzie indziej, i wtedy system w Polsce i Czechach byłby ich wsparciem. Tego rodzaju rozumowanie jest w porządku, ale nie sądzę, żebyśmy z tego powodu mieli traktować proponowane przez Putina bazy jako substytut. Nie możemy bowiem mieć zaufania do jakości radaru w Azerbejdżanie, jego niezawodności i bezpieczeństwa. Musimy więc nadal mieć opcję środkowoeuropejską jako wsparcie - powiedział ekspert.
Tymczasem Richard Perle z konserwatywnego Enterprise Institute, były asystent sekretarza obrony, uważany za jednego z architektów wojny z Iraku, uważa ofertę Putina za jednoznaczny manewr w celu zablokowania inicjatywy USA w sprawie tarczy.
- Ta propozycja byłego agenta KGB, który jest nieszczęśliwy, że zakończyła się zimna wojna, to polityczny atak na suwerenność Polski i Czech. Przejrzysta próba, aby przenieść podejmowanie decyzji z Warszawy i Pragi do Moskwy. Trudno o coś bardziej oczywistego - powiedział Perle.
Zapytany, czy oferta rosyjska ma jakiegokolwiek uzasadnienie militarne, Perle odpowiedział:
- To bez znaczenia, gdyby miała, skoro celem jej nie jest uczciwa wojskowa propozycja współpracy, tylko zasygnalizowanie USA - możemy zastraszyć rządy Polski i Czech, najpierw przez grożenie Europie, jeżeli USA zaczną realizować swoje plany, a potem poprzez zaproponowanie Amerykanom, aby robili coś innego.
- Gdybyśmy się zgodzili na tę ofertę, jak wiele zaufania miałaby Polska i Czechy do Stanów Zjednoczonych? - zapytał retorycznie Perle.
INTERIA.PL/PAP