Traktat UE to dla torysów toksyczna kwestia
Lider opozycyjnej Partii Konserwatywnej (torysów) David Cameron będzie musiał się bardzo starać, żeby nie dopuścić do tego, by na rozpoczynającej się w poniedziałek dorocznej konferencji partii w Manchesterze ujawniły się wewnątrzpartyjne podziały w sprawie UE - pisze tygodnik "Observer".
"Podczas gdy członkowie partii jadą do Manchesteru, by pokazać, że są zjednoczeni i gotowi do przejęcia rządów po 12 latach bycia w opozycji, są sygnały, że te same podziały wewnątrzpartyjne w sprawie Europy, które rozdarły partię pod rządami Margaret Thatcher i Johna Majora, w następstwie irlandzkiego referendum znów dają o sobie znać" - zauważa pismo.
Konserwatywny polityk, a zarazem burmistrz Londynu Boris Johnson, należący do prawicowego eurosceptycznego nurtu w partii, powiedział tygodnikowi "Sunday Times", że chce, by Cameron zobowiązał się do rozpisania referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego, nawet jeśli przed spodziewanym wyborczym zwycięstwem torysów wejdzie on w życie.
Izba Gmin ratyfikowała Traktat Lizboński, ale torysi argumentują, że rząd Gordona Browna nie wywiązał się z obietnicy rozpisania referendum na jego temat, którą złożył jego poprzednik Tony Blair.
Wybory w W. Brytanii muszą odbyć się najpóźniej na początku czerwca 2010 r. Sondaże opinii wskazują na przewagę torysów o ok. 12-15 pkt. proc.
Dotychczasowe stanowisko Camerona, które polityk podtrzymuje, zakłada, że referendum w sprawie Traktatu rozpisze tylko wówczas, gdy konserwatyści wygrają w wyborach, a Traktat do tego czasu nie wejdzie w życie. Cameron nie mówi, co zrobi, jeśli dojdzie do władzy już po wejściu w życie Traktatu.
"Jeżeli Cameron poważnie myśli o tym, by zostać premierem, to musi pokazać, że ma zdolności przywódcze i ogłosić, że rozpisze retrospektywne referendum po dojściu do władzy" - cytuje "Observer" stanowisko eurosceptycznej grupy wewnątrzpartyjnej - Bruges Group.
"Rozpisywanie referendum w sprawie Traktatu ratyfikowanego przez 27 państw UE byłoby niedorzeczne. Trudno się spodziewać, by inni zaczęli cały dokument rozmontowywać. Byłoby wielkim błędem, gdyby nowy rząd (w domyśle konserwatywny - PAP) znalazł się w tym położeniu" - sądzi cytowany przez "Observera" były komisarz UE i konserwatywny szef MSW Leon Brittan.
O presji, której poddany jest Cameron, świadczy sondaż opublikowany przez sobotni "Independent". Wynika z niego, że ośmiu na dziesięciu członków Partii Konserwatywnej chce referendum na temat Traktatu, nawet jeśli zaakceptują go wszyscy członkowie UE. 39 proc. ankietowanych torysów chce wystąpienia z UE.
INTERIA.PL/PAP