Próbna eksplozja jest nie tylko wyrazem politycznego lekceważenia kraju, który wspierał Koreę Płn., ale "kpiną z przeświadczenia Chin, że cicha dyplomacja jest bardziej skuteczna w zawracaniu reżimu (...) z paranoicznego kursu niż groźby i sankcje ONZ i zachodnich mocarstw" - pisze gazeta. Zdaniem "Timesa" złość i frustracja Chin są oczywiste. W poniedziałek przyłączyły się one do partnerów z Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiających Koreę Płn. i wezwały ją do powrotu do rozmów sześciostronnych. Ich "ton i język kontrastowały wyraźnie z reakcją na próby rakietowe przeprowadzone w ubiegłym miesiącu - pisze gazeta. - Wówczas Chiny wzywały wszystkie strony do spokoju i odmówiły potępienia swojego sąsiada". Chiny wydają się obecnie być ofiarą swojej własnej stanowczej polityki nieinterwencji w wewnętrzne sprawy innych państw - przekonuje "Times". Tej samej, którą prowadziły równocześnie sprowadzając ropę naftową z Sudanu, uzbrajając Sri Lankę i handlując z birmańską juntą. Polityka ta doprowadziła do kojarzenia Chin z represyjnymi reżimami, denerwowała obrońców praw człowieka i sprawiała Pekinowi kłopoty w organizacji wielkich widowisk takich jak letnie igrzyska olimpijskie. Monotonne powtarzanie dogmatu o nieinterwencji dowodzi, że "pomimo swojej ekonomicznej siły, spektakularnego wzrostu i rosnącej pozycji na świecie Pekin nie rozumie swojego statusu wielkiej potęgi" - pisze "Times". Chiny szybko zaadoptowały dogmaty komunistyczne do rzeczywistości rynkowej. Jednak w polityce zagranicznej wydają się być bezsilne i zdezorientowane - ocenia dziennik. Odmawiając zaakceptowania wielu z obowiązków idących w parze z władzą dokonały jasnego wyboru. Pekin musi się zastanowić, czy to nadal służy jego interesom. W przeciwieństwie do innych punktów zapalnych Korea Płn. stanowi zagrożenie dla Chin - nie z powodu ataku wojskowego, ale z powodu możliwości głodu i upadku. Zdaniem "Timesa" chiński prezydent Hu Jintao ma teraz możliwość zmienić "strusią politykę zagraniczną" i wywrzeć presję na Koreę Płn. Posłuży to zarówno Chinom jak i światu.